Zdrajca cesarstwa
Afera szpiegowska pułkownika Alfreda Redla wstrząsnęła Europą w przededniu I wojny światowej. Dla Austro-Węgier okazała się prawdziwą katastrofą
Dochodziła północ z 24 na 25 maja 1913 r., gdy płk Alfred Redl usłyszał stanowcze pukanie do drzwi swojego pokoju w wiedeńskim hotelu Klomster. Po chwili do środka weszło czterech wysokich rangą oficerów c.k. armii – szef kontrwywiadu wojskowego płk August von Urbański von Ostrymiecz, zastępca szefa sztabu generalnego płk Franz von Höfner, szef wywiadu mjr Maximilian Ronge i sędzia wojskowy Venzel Vorlicek. Redl podniósł głowę i sucho zakomunikował przybyszom: „Wiem po co przyszliście!”. Ci, nie zważając na jego reakcję, oficjalnym tonem przedstawili powód swojej niecodziennej wizyty. A była nią zdrada cesarstwa i szpiegowanie na rzecz jego największego wroga: Rosji. Potem sędzia Vorlicek przedstawił szczegółowo zarzuty jakie ciążą na Redlu, wskazując na niepodważalność zebranych dowodów. Redl słuchał wszystkiego w milczeniu. Płk von Urbański zaproponował zdrajcy honorowe rozwiązanie: popełnienie samobójstwa. Również ta propozycja nie była zaskoczeniem dla Redla. Oficerowie zostawili nabitą broń na stole i wyszli na korytarz. Tam czekali w napięciu przez kolejne kilkanaście minut. W tym czasie Redl pisał list do swojego brata Oskara, który również był oficerem austro-węgierskiej armii. W liście znalazły się m.in. słowa: „Lekkomyślność i namiętność zniszczyły mnie! Módlcie się za mnie! Płacę śmiercią za moje grzechy!”. W końcu w hotelu rozległ się huk wystrzału. Dopiero wtedy oficerowie zdecydowali się ponownie wejść do pokoju Redla. Jego ciało z mocno zakrwawioną głową leżało w łazience, tuż obok lustra. Samobójca patrzył w nie, pakując sobie kulę w głowę.