Unia ślepych z kulawymi
Euroazjatycki Związek Ekonomiczny budowany jest na iluzorycznej integracji oraz kompletnie rozbieżnych celach ekonomicznych krajów członkowskich
W styczniu 2015 r. zaczął funkcjonować Euroazjatycki Związek Ekonomiczny (EZE), którego celem jest pogłębiona integracja gospodarcza Rosji, Białorusi i Kazachstanu. W deklaracjach prezydentów państw członkowskich związek jawi się jako integracyjne jądro przestrzeni poradzieckiej i regionalny odpowiednik, a zarazem przeciwwaga dla Unii Europejskiej. Czy takie oświadczenia mają odzwierciedlenie w realnych procesach ekonomicznych? Jakie szanse i wyzwania niesie nowa organizacji dla polskiego biznesu?
Co innego deklaracje…
Zgodnie z układem o Euroazjatyckim Związku Ekonomicznym, podpisanym w 2014 r. przez prezydentów Białorusi, Rosji i Kazachstanu, w styczniu br. rozpoczęła oficjalną działalność regionalna organizacja integracji gospodarczej o podmiotowości prawno-międzynarodowej. Deklarowanym celem EZE jest pogłębiona współpraca ekonomiczna trzech państw oparta na pełnej swobodzie przepływu kapitałów, towarów, usług i siły roboczej. W założeniu efektami działalności mają być modernizacja, podniesienie poziomu konkurencyjności na światowych rynkach, a co najważniejsze – wzrost krajowych PKB o „minimum 25 proc.”. W istocie powołanie EZE jest zwieńczeniem zabiegów integracyjnych zainicjowanych w 1999 r. przez prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa, którym znacznego przyspieszenia nadał Władimir Putin. W 2010 r., gdy do Rosji i Kazachstanu dołączyła Białoruś, trzy państwa powołały do życia Związek Celny, czyli wspólny obszar celny bez kontroli na granicach wewnętrznych za to z jednolitymi zasadami przepływu osób, kapitałów, usług, a głównie towarów z państw trzecich.