Mowa nienawiści
Jesteśmy w nieskończenie szczęśliwszym położeniu. Ludność naszego kraju jest homogeniczna, nie tylko w kwestii rasy, ale w wielu innych aspektach” – rzekł był premier Szwecji, kiedy w 1965 r. w USA wybuchły zamieszki na tle rasowym. I z dumą dodał, że jego krajowi taki scenariusz nigdy nie zagrozi. Dziś Szwecja bije się o palmę pierwszeństwa w liczbie gwałtów z afrykańskim Lesotho, a całe miasteczka stały się eksterytorialnymi enklawami, w których obowiązuje prawo szariatu, policja zaś nie pojawia się w nich w obawie o własne życie.
Mądry Polak po szkodzie, mówi doskonale znane wszystkim przysłowie. Biorąc pod uwagę, że obecny rząd rozpoczął kopiowanie szwedzkich pomysłów na urozmaicenie tkanki kulturowej, wychodzi na to, że znane porzekadło to jakiś ponury żart, a Polacy są po prostu głupi. Albo obecna klasa polityczna nie ma nic z polskością wspólnego. Tylko kto ją ustawicznie wybiera w wyborach? Kosmici?
Jest jednak światełko w tunelu i chyba nikogo nie zdziwi, że zaczyna ono świtać za Odrą. Kiedy na początku roku ni z gruchy, ni z pietruchy kilka „pozarządowych” organizacji zaczęło podnosić temat imigrantów, na kilometr czuć było, że ktoś go już dawno przyklepał w Brukseli i potrzebne było przygotowanie artyleryjskie mające zmiękczyć nadwiślański plebs. Operacja ta udała się tak perfekcyjnie, że dziś ci sami „pozarządowi” eksperci zaczęli bez grama żenady informować, iż liczba 4 tysięcy uchodźców jest liczbą wyjściową, a górny limit zależy wyłącznie od widzimisię Berlina. I tu nagle wydarzył się cud.
Opiniotwórczy i uważany za forpocztę poczynań rządu Angeli Merkel „Die Welt” opublikował czysto faszystowski, ksenofobiczny, pisowski i wsteczniacki tekst zatytułowany ni mniej, ni więcej tylko: „Europa jest twierdzą i musi taką pozostać”. Zmianę kierunku wiatru błyskawicznie wychwycił były doradca premiera Mazowieckiego Waldemar Kuczyński, który całe swe życie poświęcił udowadnianiu, jakim to czarnym faszystowskim ludem są Polacy. Z minuty na minutę zmienił swą retorykę, informując: „Ponad 100 tys. uchodźców u wrót UE tylko w lipcu. Jeśli UE nie znajdzie sposobu na ich zatrzymanie, za rok będzie pół Afryki. Miliony!”. Coś mi mówi, że czeka nas niezły cyrk, kiedy dzisiejsi piewcy multikulti będą musieli nagle przepoczwarzyć się w ksenofobów, żeby wciąż dostawać dotacje z Brukseli.
Inna sprawa, że w sumie w temacie uchodźców nie mamy się czego obawiać. Nie dalej jak tydzień temu w okolicach Szklarskiej Poręby złapano paru mocno opalonych jegomościów. Przyznali się bez bicia, że są uciekinierami z Afryki, ale żeby im nie zawracać gitary, bo w Polsce są przejazdem i nie zamierzają się tutaj dekować. Podobnie ma się z resztą sprawa z legalnymi imigrantami, którzy coraz głośniej mówią, że za „tysiąc pincet złotych zapomogi miesięcznie” nie mają szansy przeżyć i zamierzają dać w długą do Niemiec. Bez budowy polskich obozów koncentracyjnych do trzymania ich nad Wisłą chyba się nie obędzie.
Swoją drogą, czy to nie zabawne, że mieszkańcy Afryki po kilku tygodniach pobytu nad Wisłą doszli do tych samych wniosków, co kilka milionów naszych emigrantów, którzy zwiali z zielonej wyspy na Zachód?
Wracając jednak do naszych medialnych autorytetów, czeka ich kolejna po emigrantach ekwilibrystyka na rozumie i godności człowieka. Uwielbiany przez narodowców i Czerską profesor Zygmunt Bauman oskarżony został o plagiatowanie samego siebie. Ktoś przeczytał wszystkie jego publikacje i wyszło mu, że poza pierwszą, liczącą prawie pół wieku, w której znaleźć można kilka oryginalnych i godnych rozważenia tez, reszta to zwykłe copy/paste wydawane pod różnymi tytułami. Wygląda na to, że nikt poza autorem owych rewelacji książek Baumana nie czytał, bo niby czemu dopiero on zauważył tę prawidłowość?