Kraj bez elit
Funkcję sklepów za żółtymi firankami pełnią dziś państwowe fuchy i posady rozdawane według partyjnego, towarzyskiego i rodzinnego klucza
Symbolem PRL był wyrób czekoladopodobny zastępujący czekoladę. Podobny mechanizm dotyczył wszystkich aspektów życia w sowieckim socjalizmie. Zamiast rządzących elit, ludzi o wyższym niż ogół poziomie etycznym, moralnym, materialnym, otrzymaliśmy „wyrób elitopodobny”. Zaimportowano nam hipokryzję i obłudę charakterystyczną dla cywilizacji rosyjskiej. „Obłuda przeniesiona z tradycji wschodniej, tatarskiej (...) ułatwia (...) zdradę, nazywając ją przyjaźnią, aprobuje tchórzostwo, nazywając je rozsądkiem, propaguje donosicielstwo, nazywając je postawą obywatelską, i w ogóle odetycznia wszelkie formy podłości, nazywając je realizmem. Skutecznie więc niweczy godność ludzką, tym skuteczniej, że pozwala zachować jej pozory” – napisał w „Czerwonej mszy” Bohdan Urbankowski, analizując wysługiwanie się literatów sowieckim namiestnikom Polski. Po ćwierć wieku wolnej Polski kondycja polskich elit jest taka jak koń z pierwszej polskiej encyklopedii Benedykta Chmielowskiego, czyli taka, jak każdy widzi. A nie jest to widok ładny.