Porażka krucjaty Jacka Kapicy
Mija szósty rok walki resortu finansów z branżą automatów o niskich wygranych. Straciliśmy na niej już ponad 4,5 mld zł. Stracimy jeszcze dwa razy tyle
Kara za nielegalnie prowadzenie punktu gier wynosi 12 tys. zł od każdego automatu o niskich wygranych. Służba Celna prowadzi nawet kampanię „Nie daj się wkręcić”, w której informuje, że wysokie kary grożą nie tylko właścicielom maszyn, ale też tym, którzy wynajęli swoje lokale na taką działalność. Jest tylko jeden problem – czy którykolwiek automat jest obecnie nielegalny?
Według autora ustawy hazardowej, wiceministra finansów Jacka Kapicy, odpowiedź brzmi „tak”. Co więcej, twierdzi on, że od sierpnia tego roku poza kasynami gry już nie ma legalnie działających maszyn. Jednak w tym poglądzie jest coraz bardziej odosobniony. Napisana przez niego ustawa hazardowa miała z dnia na dzień zniszczyć całą branżę. Zakazywała ubiegania się o koncesje na nowe maszyny. Te już udzielone miały stopniowo wygasać, a ostatnie stracić ważność w grudniu tego roku. W teorii więc sprawa powinna być prosta – działające maszyny należy konfiskować, a ich właścicieli karać z całą surowością. Takie właśnie polecenie Kapica wydał podległym sobie celnikom. Ale automaty z ulic wcale nie zniknęły. Przeciwnie. Branża hazardowa ma się bardzo dobrze. To zasługa jednego człowieka. Tego samego, który walkę z „automaciarzami” uznał za swój życiowy cel – oczywiście samego Jacka Kapicy.