Był głównym bankierem Stolicy Apostolskiej – bił monety dla papieży i kupował kościelne urzędy.
Niemiecki kupiec Jakob Fugger zbił fortunę dzięki współpracy z Kościołem katolickim
W XV w. w Europie nie było możliwości w miarę bezpiecznego zainwestowania pieniędzy, poza ziemią, która jednak dawała niewielką stopę zwrotu. Jakob Fugger zastosował więc tzw. dźwignię finansową, czyli inwestowanie za pożyczone pieniądze. Pożyczał je od zamożnych obywateli oferując im 5 proc. zysku rocznie, a następnie lokował je tak, by docelowo osiągnąć 20 proc. stopy zwrotu (a dodatkowo sam także pożyczał innym na procent). Jak pisze Greg Steinmetz w wydanej ostatnio w USA książce „The Richest Man Who Ever Lived: The Life and Times of Jacob Fugger” (Najbogatszy człowiek w historii: Życie i czasy Jakoba Fuggera) zarówno on jak i jego depozytariusze łamali w ten sposób kościelny zakaz lichwy, która to zgodnie z nauką Kościoła katolickiego było uważana za grzech śmiertelny (tak stwierdził w 1187 r. papież Urban III, powołując się m.in. na słowa ewangelii według świętego Łukasza „pożyczaj i nie oczekuj niczego w zamian”). Za złamanie zakazu groziła ekskomunika, nieodpuszczenie grzechów i odmowa chrześcijańskiego pogrzebu. Fugger nie miał żadnego problemu z tym, że pożyczał pieniądze na procent, ale nałożenie na niego którejś z kar przez Kościół katolicki mogłoby sprawić, że nikt nie chciałby robić z nim interesów. Dodatkowo pożyczkodawcy, pod wpływem kampanii przeciwko pożyczaniu na procent mogliby wycofać od niego swoje depozyty, a to mogłoby go doprowadzić do bankructwa (bo nie byłby w stanie w krótkim czasie zebrać wystarczająco dużo pieniędzy).