Przepełniona sennym spokojem stolica Słowacji rozpościera się u podnóża malowniczych Małych Karpat, tuż przy granicy z Węgrami i Austrią
To miał być tekst o wyjeździe na Sylwestra do Paryża. Kilkanaście lat temu zachwyciłam się wielotysięcznym i wielokulturowym tłumem na Champs-Élysées. O północy wystrzeliły tysiące korków od szampana, a ludzie wykrzykiwali życzenia „Szczęśliwego Nowego Roku!” we wszystkich językach świata. Ale 13 listopada tego roku, kiedy tego dnia po południu przeglądałam zdjęcia z podróży i zbierałam materiały do tekstu, nie przypuszczałam, że kilka godzin później stolica Francji już nie będzie taka, jaką ją zapamiętałam. Zmasowane zamachy terrorystyczne odarły to miasto z radości i beztroski, z powiewu wolności i swobody. Paryskie ulice spłynęły krwią niewinnych ludzi – mieszkańców, turystów. Na razie nie zabiorę rodziny do Paryża (choć takie były plany), nie zaproponuję więc i Tobie, drogi Czytelniku, tegorocznego Sylwestra w tym mieście. Dlatego zastanawiając się, w jakie miejsce tym razem warto wyjechać, podstawowym kryterium wyboru była dla mnie kwestia poczucia bezpieczeństwa. Niewielka i niemal senna Bratysława wydała mi się najbardziej odpowiednia: spokojnie, stosunkowo blisko od domu (a spragnieni wrażeń zawsze mogą się wyrwać do odległego zaledwie o 60 km Wiednia), niedrogo – choć w euro – i swojsko. A ponadto stolica Słowacji może pochwalić się co najmniej kilkoma miejscami, które warto zobaczyć.