W przyszłości pole bitwy będzie wyglądało zupełnie inaczej niż obecnie.
Starcie rozegra się przede wszystkim w przestrzeni wirtualnej, a jeśli już włączy się do niego żołnierz, bardziej będzie przypominał cyborga niż żywego człowieka
W ciągu ostatnich stu lat nowoczesna broń w coraz większym stopniu wpływała na rezultat konfliktów zbrojnych. Pomijając systemy rakietowe, wciąż nieodzowny był jednak człowiek, to on pilotował nawet najnowocześniejsze myśliwce, kierował czołgami czy ogniem artylerii. Z drugiej strony broń stawała się coraz bardziej śmiercionośna, dlatego rozwój technologii militarnej poszedł w kierunku zminimalizowania obecności człowieka na polu bitwy i zastąpienia go maszynami, a jeśli to niemożliwe, zwiększenia jego ochrony. Do walki zamiast myśliwców wysyła się bezzałogowe drony, a w laboratoriach wojskowych pracuje nad autonomicznymi robotami bojowymi. W końcu nastanie taki moment, kiedy zwykłych żołnierzy całkowicie zastąpią droidy, a później klony; dokładnie tak jak pokazano to w filmowej sadze „Gwiezdne wojny”, której siódma część niebawem wejdzie na ekrany kin. To jednak jeszcze odległa przyszłość; przez najbliższe dziesięciolecia ludzie i maszyny będą współistniały na polach bitew, tyle że różnica między nimi będzie się zacierać. Maszyny będą zyskiwały sztuczną inteligencję, a ludzie specjalne zdolności podnoszące ich umiejętności i sprawność w boju. Pozostając przy kinowych paralelach, szybciej niż droidów możemy się spodziewać znanych z wielu filmów science fiction egzoszkieletów i modyfikacji genetycznych. Żołnierz będzie unowocześniany równocześnie z bronią, której będzie używał.