Zawodowe pasje i siła tradycji
Chcecie dowodu na to, że pomimo przeciwności losu warto przekazywać kolejnym pokoleniom zamiłowanie do własnych zainteresowań i wpajać im wyznawane przez siebie wartości? Sięgnijcie po „Polskie firmy rodzinne” POLECA AGNIESZKA NIEMOJEWSKA
Autorom polecanej książki należą się duże brawa za świetnie wykonaną pracę reporterską, co dziś wcale nie jest regułą. Widać, że poświęcili sporo czasu na spotkania z bohaterami poszczególnych historii – poznali dzieje trzynastu rodów dogłębnie i napisali je tak, że trudno się od nich oderwać. Lektura „Polskich firm rodzinnych” naprawdę cieszy, bo pokazuje, że Polak potrafi!
W Polsce istnieje wiele firm, które obecnie prowadzi trzecie, a nawet czwarte pokolenie spadkobierców. W książce Artura Krasickiego i Anny Zasiadczyk sukcesorzy stuletnich tradycji z dumą dzielą się opowieściami o historii biznesów, które zostały zapoczątkowane przez ich dziadków czy pradziadków, niekiedy jeszcze w czasie zaborów, i były mozolnie budowane przez kolejne lata. Jak podkreślają autorzy we „Wstępie”, ich publikacja obejmuje „trzynaście rodzin, trzynaście zawodów, trzynaście różnych, choć podobnych losów. Ludzie uwikłani w zagmatwaną historię naszej ojczyzny, lecz dumni z polskości, swej lokalnej tożsamości, których siłą i mocą sprawczą była i jest rodzina. To głównie dzięki niej nie dali się upokorzyć i zniszczyć nieprzychylnej władzy czy bezdusznemu systemowi. Opowieść o rodzimych rzemieślnikach to nie tylko historia danych zawodów. Dzięki nim poznaliśmy historię miast, codzienne życie minionych lat, dawne obyczaje. Po raz kolejny utwierdziliśmy się też w przekonaniu, że wpływ zaborów ciągle jeszcze tkwi w naszej świadomości. W Poznaniu rozczuliła nas dbałość o detal, w Krakowie nieco rozbawił artystyczny galicyjski sznyt, w Warszawie olśnił niemal europejski rozmach. W Łodzi zasmucił niszczący wpływ przemian ustrojowych. To była fascynująca podróż w przeszłość. Do Polski, której już nie ma, do której wielu z nas, karmionych nostalgicznymi wspomnieniami babć i dziadków, wraca pamięcią. To również opowieść o Polsce współczesnej, o walce z absurdalnymi przepisami, unijnymi dyrektywami, korporacjami, zalewającymi rynek tanią i byle jaką chińszczyzną. Bronią tych ludzi jest przekazywana z pokolenia na pokolenie jakość, uczciwość, rzetelność. Ich atutami determinacja, pracowitość, umiłowanie rodzinnej tradycji”.
Mnie najbardziej ujęły losy krakowskiej firmy fotograficznej założonej w 1918 r. przez Zygmunta Garzyńskiego oraz dzieje pracowni lutniczej „Niewczyk & Synowie” założonej w 1885 r. w Poznaniu. Zacznijmy od „Foto Garzyński”. Czytając o początkach firmy, dowiadujemy się także przy okazji, kim byli najlepsi wówczas krakowscy fotograficy, a to dzięki temu, że Zygmunt Garzyński terminował u Józefa Sebalda. Możemy też przenieść się w czasie i niemal poczuć specyfikę ówczesnego Krakowa. W eleganckim studiu przy ul. Sławkowskiej 6 fotografowały się chętnie gwiazdy kina i teatru II Rzeczypospolitej, tam też uwieczniono na zdjęciu m.in. kardynała Adama Sapiechę. Jak podkreśla Barbara Kańska-Bielak, wnuczka protoplasty rodu, „w mieszczańskim Krakowie każdy musiał mieć zdjęcia swoje i rodziny zrobione w zakładzie, tak tutaj było od lat. Każda szanująca się familia przy różnych okazjach przychodziła wystrojona do fotografa i uwieczniała zdarzenie”. Prężnie działającą firmę nie zniszczyła nawet II wojna światowa. Dopiero w 1954 r. komuniści eksmitowali Danutę Garzyńską-Buzek z przestronnego przedwojennego atelier. Szykany i prześladowania nie zniechęciły kolejnych pokoleń do kontynuowania biznesu. „Rodzinność zawsze była bowiem dla Garzyńskich ważna, podobnie jak tradycja, która nakazuje na przykład przechowywać negatywy. Dzięki temu nawet po dłuższym czasie można skopiować u nich w zakładzie zniszczone odbitki”. Jak dziś spadkobiercy studia Zygmunta Garzyńskiego oceniają rynek fotograficzny? Jerzy Buzek-Garzyński zauważa, że choć stylistyki się zmieniają, to on wciąż ma nadzieję, iż „klienci wrócą do tradycyjnej fotografii, prawdziwego albumu z wklejanymi zdjęciami, który po latach będą oglądać z sentymentem ze swoimi dziećmi i wnukami”. Bo rodzina jest najważniejsza.