Puszczony w skarpetkach
Opolski przedsiębiorca od kilkunastu lat domaga się ukarania urzędników, którzy zniszczyli jego dobrze prosperującą hurtownię. Ich działania wprost nazywa przestępczymi
|
Tadeusz Byrdak od kilkunastu lat dostaje kolejne zawiadomienia z prokuratury. Ale wciąż nie może udowodnić, że rodzinną firmę w Opolu stracił na podstawie sfałszowanych dokumentów.
– Walczę o dobre imię od 13 lat i nie zamierzam z tej walki rezygnować. Mam nadzieję, że dzisiaj, gdy władza deklaruje pomoc pokrzywdzonym przedsiębiorcom, coś się zmieni. Na razie bez skutku czekam na interwencję Ministerstwa Finansów. Tymczasem w moim przekonaniu padłem ofiarą przestępczych działań urzędników, którzy ministrowi podlegają – przekonuje Tadeusz Byrdak.
Przez lata pan Tadeusz budował rodzinną firmę. Hurtownia handlująca płytami wiórowymi i pilśniowymi mieściła się w śródmieściu Opola. Miała stałych klientów, dorobiła się świetnych kontaktów z producentami. – To była duża, stabilna firma, zatrudniająca 20 pracowników. Prowadziłem ją razem z synami. Na początku tej dekady nasze obroty to było jakieś 7 mln zł. Zarzucenie nam ukrywania dochodów i oszukiwania państwa było dla nas wręcz szokiem – mówi przedsiębiorca. Zwłaszcza że wyniki kontroli skarbowych były dla firmy zawsze pozytywne. Właściciele nie spodziewali się zatem, że kiedykolwiek może być inaczej. – Proszę sobie wyobrazić, że jedna z kontroli skarbowych trwała nieprzerwanie przez siedem miesięcy. I wyszła wręcz koncertowo, a urzędnicy nawet gratulowali mi doskonale prowadzonej księgowości – wspomina Byrdak.