Siła i bezpieczeństwo
• SAMOCHODY • POLECA KRZYSZTOF GALIMSKI
|
Jego możliwości terenowe zawstydzają nawet rosyjskie czołgi. Bez żadnego przygotowania przepływa Wisłę i przejeżdża przez wielopiętrowe bloki mieszkaniowe. Do tego nagle potrafi się teleportować o kilkaset metrów w prawo lub lewo. Przynajmniej jeżeli wierzyć wskazaniom pokładowej nawigacji. A przecież projekt XC90 kosztował Volvo 11 mld dolarów. Stworzono coś, co bezdyskusyjnie jest najlepszym dużym SUV-em na rynku. Dlaczego więc nie można było dopracować też tego jednego nieszczęsnego systemu? Być może ktoś podpowiedział prezesom, że samochód musi mieć jakieś wady, bo inaczej jest nudny i bez charakteru. Padło na nawigację, a tę każdy i tak może mieć w swoim telefonie całkowicie za darmo.
To jednak jedyny powód do narzekań. Na następcę największego SUV-a szwedzkiej marki czekaliśmy aż 13 lat. I od razu trzeba powiedzieć, że Volvo nie zmarnowało tego czasu. Poprzedni model XC90 wyglądał i jeździł bardzo dobrze, ale przy nowym wydaje się po prostu toporny.
Również wnętrze to zupełnie nowa jakość. I nie chodzi tylko o materiały (pierwszorzędne) czy spasowanie poszczególnych elementów. Zmieniała się cała filozofia. Centralny punkt programu to tablet o przekątnej 12,3 cala, obsługujący wszystkie systemy i zabawki dostępne na pokładzie. Jest przyjemny i intuicyjny w obsłudze. Bazuje na znanym choćby z telefonów systemie Android i pozwala na dostęp do wszelkich aplikacji działających w tym środowisku. Oczywiście ma wadę wszystkich dotykowych urządzeń – zostają ślady po palcach i smugi. W słoneczny dzień nie wygląda to najlepiej. W każdej wersji XC90 mieści siedem osób. W poprzednim modelu trzeci rząd mógł służyć właściwie do przewożenia dzieci. Teraz dwóm dorosłym będzie całkiem wygodnie nawet na dłuższych trasach.
Podróż XC90 jest jednym z najbardziej komfortowych doznań możliwych w motoryzacji. Wielkiego „szweda” prowadzi się nadzwyczaj dobrze. Reakcje na ruchy kierownicą są szybkie i bardzo poprawne. A przecież mówimy o ponad dwóch tonach masy. Przy tym do napędu służy zaledwie dwulitrowy diesel. Mała pojemność i tylko cztery cylindry. Wbrew pozorom to jednak wystarczy, by bardzo sprawnie napędzać wielkie volvo. To, czyli 225 koni i moment obrotowy 470 Nm. Wynik? 7,8 sekundy do setki. Prędkość maksymalna też słuszna, bo 220 km/h. Jeszcze lepsze osiągi ma również dwulitrowy, ale benzynowy silnik o mocy aż 316 KM.
Stwierdzenie, że Volvo ma wręcz obsesję na punkcie bezpieczeństwa, nie jest żadnym odkryciem. Samo wymienienie systemów mających zadbać o kierowcę i pasażerów zajęłoby właściwie całe miejsce przeznaczone na tę recenzję. Skupmy się więc na kilku najciekawszych. Po raz pierwszy w standardzie otrzymujemy system rozpoznający, że kolizja jest nieunikniona, i samoczynnie uruchamiający awaryjne hamowanie. Dodatkowo ten sam system zahamuje, jeżeli wykryje, że kierowca próbuje zakręcić wprost pod nadjeżdżający samochód. Inny system samoczynnie dociśnie pasy i „zmiękczy” fotel, gdy uzna, że zjechaliśmy z asfaltu. Starania szwedzkich inżynierów nie poszły na marne. Nie jest zaskoczeniem, że w testach zderzeniowych NCAP XC90 otrzymało najwyższy możliwy wynik – 5 gwiazdek. Zadziwiające jest jednak to, że niektóre systemy bezpieczeństwa są aż tak zaawansowane, że wykroczyły poza kryteria badania.