Najnowsza interwencja Uważam Rze

Felietony

źródło: FORUM

Mowa nienawiści

Rafał Otoka-Frąckiewicz

Prasa to jednak potęga. Wystarczyło, że w jednym z moich tekstów wspomniałem o kryzysie w PSL i nagle szef chłopów, pan Kosiniak-Kamysz, zaczął się publicznie pojawiać z domniemanym liderem rozłamu, panem Jarubasem, z którym nie widywał się od czasu zeszłorocznych wyborów prezydenckich. Jednocześnie zawieszono negocjacje PiS/PSL w Małopolsce, a świętokrzyscy chłopi uznali, że mój tekst inspirował Kaczyński, żeby podbić stawkę negocjacji. Wybaczcie panowie, z szefem PiS mam tyle wspólnego, co Schetyna ze zdrowym rozsądkiem.

Ten dla przykładu ma ponoć knuć z Adamem Hofmanem w temacie nowej formacji, którą mają zamiar stworzyć po zejściu z tego świata wspomnianego już Kaczyńskiego. Jeśli te plotki są prawdziwe, uznać należy, że obaj panowie łamią prawo dotyczące posiadania marihuany, gdyż ilości tego suszu mogące doprowadzić do powyższych wizji na bank nie mieszczą się w ustawowych limitach na własny użytek. Przy okazji przepraszam pana Hofmana za insynuacje, jakoby spółki skarbu państwa masowo zatrudniały do usług PR jego firmę. Jak usłyszałem, to firma jego żony, a on sam nie ma z nią nic wspólnego.

Wracając jednak do Schetyny. Opozycja zgromadzona wokół najsłynniejszego polskiego alimenciarza wpadła na pomysł spontanicznej majowej manifestacji mającej dać odpór kolejnemu wyssanemu z palca zagrożeniu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że o planach tej spontanicznej demonstracji pisałem w lutym na tych łamach, a narodził się wtedy w głowie nikogo innego jak pana Schetyny, który twierdził, że będzie to początek polskiego Majdanu. Ach, te spontaniczne i bezpartyjne manifestacje.

W sumie trzeba przyznać, że szykowano się do owego majdanu pełną parą. Wygenerowano domniemany konflikt pomiędzy ministrem spraw zagranicznych i jakimś brukselskim oficjelem. Następnie ogłoszono, że oficjel obraził się na rząd RP, po czym zaproszono go na imprezę mającą być zarzewiem majdanu. I tu pomysł się posypał, bo oficjel stwierdził, że nie ma czasu na robienie z siebie pajaca. I jeszcze ciekawostka: tak jak o obrazie majestatu brukselskiego urzędnika pisały wszystkie media, tak w temacie jego wypięcia się na polskie majdany zapadła grobowa cisza. 

Nie, żeby oficjel nie był wcześniej umówiony na warszawski występ. Wygląda jednak na to, że ktoś w Brukseli przestawił wajchę i zatarg z Polską zaczyna być powoli wyciszany. Do nagłej absencji rzeczonego oficjela na polskim majdanie dodajmy brak zainteresowania procedowaniem unijnej rezolucji potępiającej łamanie demokratycznych standardów w Polsce i zaprzysiężenie europosła PiS pana Wojciechowskiego na jakiś wysoki brukselski stolec. Sporo tych gestów dobrej woli. Coś mi mówi, że liczba ich to 150. Konkretnie 150 tys. imigrantów, które Polska ma – zdaniem Brukseli – przytulić do swej piersi. Jakim cudem z tysiąca w lipcu 2015 r., poprzez 12 tys. w październiku, nagle wypączkowało ponad 10 razy tyle? Pozostawmy dochodzenie tego na boku i zobaczmy, co w temacie Ludu Pustyni dzieje się w krajach, które już zasymilowały podobne ilości jego przedstawicieli. 

W zeszłym miesiącu opisywałem na tych łamach kwestię „dzieci z brodą”, czyli bliskowschodnich imigrantów, którzy po przekroczeniu granic Szwecji deklarują nastoletni wiek, co praktycznie gwarantuje im bezkarność i liczne apanaże kierowane do dzieci. Jak wspominałem, wygrywają liczne zawody sportowe przeznaczone dla nastolatków i nikt się nie dziwi wyrośniętym osobnikom siedzącym w ławkach szkolnych obok przechodzących mutację szczeniaków. Czemu to przypominam? Otóż w trakcie minionego miesiąca temat ten wskoczył oczko wyżej w teatrze absurdu. Dzielne „dzieci z brodą” – to oficjalny urzędowy termin – poczuły się tak komfortowo w nowej ojczyźnie, że zaczęły umawiać się z koleżankami z klasy na randki i seks. I tak 30-letnie chłopy na pełnym legalu obnoszą się ze swoimi 12-letnimi dziewczynami. W papierach wszystko się zgadza, na co zwróciła uwagę szwedzka prasa oburzona ksenofobicznymi wypowiedziami rodziców zaniepokojonych fizis narzeczonych swych córek.

Tymczasem w Polsce „Gazeta Wyborcza” opublikowała z wielką pompą „mapę nienawiści”, czyli miejsca w naszym pięknym kraju, gdzie ludzie nieładnie wyrażają się na temat bliźnich, atakują ich i poniżają. Niby nic nowego, gdyby nie fakt, że lokacje na mapie pokrywają się dokładnie z siedzibami redakcji „Gazety”. Ja rozumiem, że zbliża się pielgrzymka papieża i wiele osób zaczyna rachunek sumienia, ale żeby aż tak?

Zostając chwilę na Czerskiej: warto też odnotować nagłą prawdomówność Jacka Żakowskiego, który bez grama zażenowania wyznał, że zgłoszona przez PiS ustawa medialna byłaby rewelacyjna, pod warunkiem, że wprowadzałoby ją PO, a że wprowadza ją PiS, to wiadomo – faszyzm, nazizm i poruta. 

Przerwa na smaczek z Polskiego Radia. Z początkiem roku na szefa nowo powstającego radia informacyjnego, które w zamierzeniu ma być kontrą dla Tok FM, mianowano Roberta Tekielego. Chłopak znany jest z dość ponurej wizji rzeczywistości i chyba nie ma nikogo, kto by widział, jak się uśmiecha. W skrócie: ojczyzna płonie, wiara chrześcijańska w kryzysie, Ruscy się zbroją, a palacze zielska powinni trafiać do kacetu. Jednego jednak nie można mu odmówić – zna się na swojej robocie i zgodnie z poleceniem stworzył zarys nowej anteny, jej założenia i wstępną ramówkę. Kiedy pojawił się z nimi na Malczewskiego, uznano plany za bardzo interesujące i przeznaczono do wdrożenia, a ich autora natychmiast… zwolniono.

To chyba najkrótsza kariera medialna ostatnich lat. No, może poza szefowaniem radiową Trójką przez Pawła Sito, który po wyjściu ze spotkania, na którym mu to zagwarantowano, zdążył zostać zwolniony karnie z Tok FM, ale nie zdążył dojść do domu, kiedy gruchnęła wieść, że jednak się nie nadaje i dobra zmiana to szybka zmiana.

Wracając do kwestii ustawy medialnej, przyznać trzeba, że PiS dotrzymuje obietnic. Premier Szydło zarzekała się, że nie podwyższy podatków? No, i abonament za media publiczne ma spaść miesięcznie o 10 złotych. Chyba, że ktoś ma dwa lub więcej mieszkań, wtedy zabuli wielokrotność, mimo że fizycznie nie będzie w stanie oglądać TV we wszystkich miejscach jednocześnie. No, ale jak kogoś stać na kilka mieszkań, musi być kułak, a jako taki niech się cieszy, że jeszcze nie siedzi. W końcu, jak przyznał prezes PiS w jednym z wywiadów dla „Rzepy”, większość bogaczy w Polsce to agenci poprzedniego systemu, a im więcej telewizora na łeb w domu, tym agent groźniejszy i bardziej podejrzany, bo co on niby w tej telewizji mądrego zobaczy?

Na bank nie dowie się z niej, że firmy sprzątające polskie ministerstwa zatrudniają masowo gości ze Wschodu, wśród których nie brakuje ludzi powiązanych z tamtejszym służbami, a jednocześnie nie są oni w żaden sposób prześwietlani przez nasz wywiad. Nie, żebym miał jakiś szczególnie negatywny wizerunek naszych służb, ale przed Smoleńskiem czy pęknięciem gumy pana prezydenta Dudy też mało komu chciało się wierzyć, że możliwe są tak głębokie niedopatrzenia. 

Na koniec przenosimy się do Trójmiasta, gdzie, jak donoszą mi tamtejsze szpiony, trwa panika w środowisku muzealników. Wszystko za sprawą ministra kultury, który wpadł na pomysł zaoszczędzenia pieniędzy wydawanych z budżetu i chce połączyć kilka tamtejszych muzeów. Skąd panika? Tajemnicą Poliszynela jest, że tamtejsze muzeum II wojny światowej, delikatnie mówiąc, nie liczyło się z kosztami przy zakupach eksponatów do swej kolekcji, a wizja audytu wydatków potrafi poderwać na nogi niezgorzej niż Schleswig-Holstein budzący Westerplatte.

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Adam Maciejewski

Polski kapitał na Kaukazie

Od 2014 r. w Armenii działa fabryka polskiej spółki Lubawa. Nawiązanie współpracy z rządem Armenii było możliwe dzięki promocji naszego przemysłu za granicą, wspieranej przez dotacje z UE