Teren dawnych Browarów Warszawskich odgradzają od ulicy Grzybowskiej mur i siatka. Za nimi można dojrzeć plac budowy. Jeszcze w latach 80. XX wieku wznosiły się tu zabudowania browaru Haberbusch i Schiele, niegdyś jednego z największych w Europie
Gdy Burghardtowi Schielemu, fabrykantowi powozów w Księstwie Reuss (dzisiejszej Turyngii), zaczął podupadać interes, postanowił się przeprowadzić do Warszawy. W tym celu spieniężył cały swój majątek. Był wiek XIX i stolica Polski znajdowała się pod zaborem rosyjskim. Schiele liczył, że w Królestwie Polskim, blisko Cesarstwa Rosyjskiego, łatwiej będzie rozwinąć biznes. Nie powidło mu się, a sukces odniósł dopiero jego syn Konstanty Schiele. Razem ze swoim kolegą z pracy Błażejem Haberbuschem, pochodzącym z Wirtembergii majstrem piwowarskim, kupili w 1846 r. na licytacji za ogromną kwotę 24 tys. zł niewielki browar Schöffer i Glimpf u zbiegu ulic Krochmalnej i Ciepłej, zajmujący wraz z działką 20 tys. łokci kwadratowych, czyli ok. 7094 mkw. Do spółki został dopuszczony także pomorzanin Henryk Klawe, mistrz piekarski. Był on też teściem Błażeja i Konstantego, bo obaj panowie poślubili jego córki. Wszyscy byli wyznania ewangelicko-augsburskiego, co jeszcze bardziej spajało spółkę w silny związek biznesowy oparty na więzach rodzinnych i wyznaniowych.