Lokalne specjały ruszają po zyski
Regionalna żywność z Polski zaczęła zdobywać dla siebie miejsce na masowym rynku. Jednak do takich potęg jak Włochy wciąż nam jeszcze daleko
W tym roku zbiory polskich jabłek znów będą rekordowe. Uginające się pod ciężarem owoców drzewa nie budzą jednak powszechnej radości. Utrzymujące się od blisko dwóch lat embargo rosyjskie oznacza, że sadownicy mogą mieć problemy z pozbyciem się owoców. Przed zamknięciem granic Rosjanie kupowali nawet 1 mln ton jabłek z Polski rocznie, czyli blisko jedną trzecią tego, co uda się zebrać w tym roku w krajowych sadach.
Nie wszędzie jednak słychać narzekanie na urodzaj. We wrześniu nawet 80 ton jabłek grójeckich może trafić do jednej z dużych sieci handlowych. A to zaledwie początek. – Machina dopiero się rozpędza – mówi Maciej Majewski ze Stowarzyszenia Sady Grójeckie.
Jabłka, o których mowa, pochodzą z certyfikowanych sadów. To oznacza, że ich producenci mogą posługiwać się unijnym znakiem Chronione Oznaczenie Geograficzne, które Stowarzyszenie Sady Grójeckie zdobyło w Komisji Europejskiej w listopadzie 2011 r. W pierwszych dniach sierpnia certyfikat uprawniający do korzystania z tego oznaczenia miało już ponad 400 grójeckich sadowników, a blisko 50 kolejnych czekało na to, by poddać się certyfikacji.