W niemieckiej stolicy nawet pierwsze miesiące po ubiegłorocznych wyborach utrzymywało się przekonanie, że dzięki ośmiu latom rządów PO w polsko-niemieckich relacjach panuje już „Friede, Freude, Eierkuchen”, czyli taka atmosfera, jak na imieninach u cioci. Niemcy ulegli temu rozleniwiającemu złudzeniu i teraz mają problem. Polacy też.

Dobrze już było

Sala Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej przy ul. Zielnej w Warszawie w połowie kwietnia tego roku była wypełniona po brzegi. Trwało kolejne Forum Polsko-Niemieckie, przestrzeń wymiany poglądów, które powstało jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, a jego znaczenie potwierdził traktat o współpracy i przyjaźni sprzed 25 lat. Przemawiający szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier, mówiąc o relacjach polsko-niemieckich, ostrożnie dobiera słowa. Nie pojawia się żaden z kontrowersyjnych tematów: ani słowa o Trybunale Konstytucyjnym czy mediach narodowych. Było za to wiele o tym, co łączy Polskę i Niemcy. Oczywiście, z niemieckiego punktu widzenia, a więc nie mogło zabraknąć przypomnienia, ile to Polska Niemcom zawdzięcza. Niemcom, którzy byli adwokatem Polski w staraniach o wejście do Unii Europejskiej, co nie wzbudzało entuzjazmu w niektórych zachodnich stolicach i nie musiało się wcale skończyć happy endem 1 maja 2004 r.