CBA tropi „dobrą zmianę”
W to, że dymisja ministra skarbu Dawida Jackiewicza wynikała – jak zapewniała premier Szydło – z „wypełnienia jego misji”, nie wierzy już nikt. Oficjalne powody straciły jakąkolwiek wiarygodność już kilka godzin później, gdy poinformowano o nagłej kontroli Centralnego Biura Antykorupcyjnego w 66 państwowych firmach. Tajemnicą Poliszynela jest to, że do działań Biura wybrano firmy obsadzone przez znajomych byłego posła PiS i przyjaciela niedawnego ministra – Adama Hofmana. Ale nawet ta informacja tyko zaciemnia prawdziwy obraz sytuacji. Z informacji uzyskanych przez „Uważam Rze” wynika, że prawdziwe działania rozpoczęły się jeszcze zimą 2015 r.
– Jackiewicz od początku był pod obserwacją. On i całe jego otoczenie. W każdej z tych firm już dawno byliśmy, a kwity trafiały do nas na bieżąco – mówi w rozmowie z nami osoba z otoczenia nadzorującego służby ministra Mariusza Kamińskiego. Jak twierdzi, od początku Jarosław Kaczyński uważał, że część działaczy „wygłodniałych” po latach spędzonych w opozycji rzuci się na państwowe konfitury. Dlatego tuż po wyborach strategiczne spółki opleciono pajęczyną informatorów i techniki. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już na przełomie marca i kwietnia CBA miało dokładnie zidentyfikowane i osoby, i firmy. Rozpoczęła się druga, aktywna faza operacji. Podstawione osoby zgłaszały się z rozmaitymi prośbami do ludzi z otoczenia ministra. Zwykle chodziło o załatwienie pracy lub zawarcie kontraktu z wybraną firmą. Negocjacje i wręczanie łapówek rejestrowano i czekano na efekty. Mimo posiadania kompromitujących materiałów i nawet nagrań filmowych operację kontynuowano jeszcze kilka miesięcy. – Gdybyśmy mieli jedno takie nagranie, to sąd może by się ulitował, że to raz się zdarzyło. Dałby „zawiasy” albo nawet warunkowe umorzenia. A tak? Przestępstwo ciągłe i nie ma zmiłowania – tłumaczy jeden z funkcjonariuszy CBA.