Indyjskie marzenie
Pomimo gospodarczej ekspansji i ubiegłorocznego PKB na poziomie 7,6 proc. Indiom pozostało do nadrobienia znacznie więcej, niż wynika to ze statystycznej propagandy sukcesu
W 2015 r. hinduski wzrost gospodarczy po raz pierwszy wyprzedził chiński. Premierowi Narendrze Modi udaje się więc realizować wyborcze obietnice ujęte hasłem „indyjskiego marzenia”. Jak twierdzą światowe agencje rankingowe rządowy program przyspieszenia to dobry punkt startu do cywilizacyjnego skoku w XXI w. Rośnie prawdopodobieństwo, że w perspektywie 20-lecia także hinduska gospodarka stanie się motorem napędowym azjatyckiego, a tym samym globalnego wzrostu.
Marazm po indyjsku
Na sukces zanosiło się od co najmniej roku, w miarę jak spływały dane o indyjskim wzroście gospodarczym. Ostatecznym potwierdzeniem stał się międzynarodowy wskaźnik przyspieszenia tamtejszego PKB, który w 2015 r. osiągnął wiele mówiące 7,6 proc. U głównego konkurenta, czyli w Chinach, gospodarka przyrosła w tym samym czasie o ok. 6,7 proc. Można dodać – jedynie, bo to chiński PKB był dotychczas kołem zamachowym globalnej gospodarki, wzrastając średnio o 9,8 proc. rocznie. Od 1983 r., gdy Deng Xiaoping zainicjował skok w kapitalizm, pula chińskiej gospodarki w świecie stale rosła, aby na początku XXI w. osiągnąć drugie miejsce po USA.