Mowa nienawiści
|
Padła węgierska „Wyborcza”. Najpierw przestano jej dostarczać rządowe reklamy. W efekcie musieli zacząć zwalniać pracowników, co odbiło się szerokim echem nad Balatonem. Kiedy echo było już mocno natężone, rządowe firmy dystrybuujące prasę przycięły zakres dystrybucji pisma. W efekcie sprzedaż zaczęła spadać, co obserwatorom mogło się wydawać logicznie powiązane ze zwolnieniami. Kiedy sprzedaż spadła do granicy opłacalności, nowi udziałowcy związani z rządem doprowadzili do rezygnacji z papierowego wydania. Czy ten scenariusz może powtórzyć się nad Wisłą, gdzie skarb państwa przejął spory pakiet akcji Agory? No gdzie tam, JarKacz to przecież nie Orban. Prawda?
|
Sam Adam Michnik zdaje się jednak niedowierzać w dobre intencje Prezesa. Po wieloletnim śnie zimowym obudził się ostatnio i zaczął powtórkę z lat 80. Przypomnijmy, że kiedy wiatr historii zaczął dmuchać w żagle antykomunistycznej opozycji, nagle z zatwardziałego trockisty przeistoczył się w demokratę. Głupki z prawicy nabrały się wtedy na ten numer i wraz z kościołem wspierali go, aż w końcu osadzili na stolcu szefa „Wyborczej”. Co było dalej, wszyscy wiemy. Dziś znów Bóg nie schodzi mu z ust i głośno deklaruje swój nacjonalizm. To, że przy okazji bije w pisowski rząd? Za komuny też bił w komunistów, żeby potem, pięknie się różniąc, przytulać kolejne zaszczyty gwarantujące karmę dla jego próżności. C’est la vie.
|
Jedno trzeba mu oddać. Genialnie wykorzystał swoje możliwości i pieniądze dostarczane mu przez nowy system. Dziś próżno szukać podobnego mu wizjonera. Mogę się mylić, ale nagłe przestawienie wajchy w budżetach reklamowych spółek publicznych nie zrodzi po prawej stronie podobnej potęgi. Obserwując przepływy pieniędzy, a raczej ich marnotrawienie, sądzę, że kiedy znów wiatr zawieje w drugą stronę, po „stronie prawdy” nie zostanie kamień na kamieniu i znów zacznie się płacz i zgrzytanie zębów.
|
Porzućmy jednak troski naszych mediów i pośmiejmy się z naszych przywar. Jak doniósł serwis Science Alert, w efekcie prac badawczych udało się stworzyć mapę światowej empatii. Nad Wisłą nikt by się tym raportem nie zainteresował, gdyby nie fakt, że Polska znalazła się w nim na szarym końcu, sąsiadując z Litwą, Bułgarią i Wenezuelą. W lewicowych internetach zawrzało i przez kilka dni temat nie schodził z piedestału, na którym biczowany był polski katolicyzm. Obserwowałem to z nieskrywaną radością i zaciekawieniem. Czemu? Otóż na podium światowej empatii znalazła się Arabia Saudyjska. Tak, ta sama, która zaledwie kilka dni temu zadeklarowała, że ateiści są jak terroryści i będą traktowani w jednakowy sposób. Empatia pełną gębą.
|
Skoro jesteśmy już przy temacie Ludu Pustyni, czy zauważyli Państwo, że ostatnio cicho coś w temacie zamachów? No, bo kiedy ostatnio media o nich informowały? Może z końcem października, kiedy w Szwecji wrzucano granaty do okien domów mieszkalnych? Nie? No, to może w połowie października, kiedy to w Malmo wyleciał w powietrze jakiś klub? Też nie? Dziwne. Choć w sumie nie. W samej Szwecji też mało kto o tym słyszał. A propos. Czy wiecie Państwo, jak nazywa się miejscowość o największym skupisku wyznawców Allaha w całej Szwecji? To nie żart, nosi ona nazwę Araby. Nie, żeby śmiać się z tego do rozpuku, ale odnajduję to zabawnym.
|
Tymczasem nad Wisłą dzień, jak co dzień. W takim na przykład Gdańsku wysoką urzędniczką miasta jest żona pana, który jest prezesem dużego ubezpieczyciela. Przedziwnym zbiegiem okoliczności miasto bez żadnego przetargu wybrało właśnie tę firmę do grupowych ubezpieczeń wszystkich pracowników spółek, przedsiębiorstw i urzędów należących do miasta. Chodzi o kilka tysięcy osób. Otwartym pozostaje pytanie, do kogo trafią prowizje z tak sutego kontraktu. Nazwiska pozostawiam do wiadomości CBA.