Co dalej z Tuskiem i Komorowskim?
Prezydenta i premiera polski system polityczny skazuje na konflikt. Prezydent ma ogromny mandat – wyborów powszechnych. I zarazem nie ma odpowiadających temu mandatowi uprawnień. Taka sytuacja i w świętym wzbudziłaby frustrację i chęć rozepchnięcia konstytucyjnych ram. A co dopiero w kimś, kto nie jest profesorem z intelektualnego zaplecza ani kimś z grona polityków emerytowanych, tylko politykiem zaliczającym się do liderów sceny?
W tej sytuacji naturalne jest, że prezydent emancypuje się i w ramach tej emancypacji używa narzędzi pozwalających mu w jakimś zakresie sabotować rządowe inicjatywy. A mimo szczupłości uprawnień jednak jakieś realne posiada. Zjawiskiem charakterystycz-nym dla Polski jest też emancypacja prezydenta z własnego środowiska. W wersji klasycznej stało się tak z Kwaśniewskim. Potem z Wałęsą. Kiedy przypomnimy sobie to wszystko, i kiedy jeszcze skonstatujemy, że jakby się nie potoczyły dalsze losy Platformy, to najlepsze czasy ma ona za sobą, nietrudno przewidzieć, jakie będą dalsze koleje relacji Tusk – Komorowski. Po prostu skazani są oni na pogłębiający się konflikt. Do wyborów może on być jakoś klajstrowany. Po wyborach rozgorzeje z pełną siłą. Niezależnie od ich wyniku.