Najprzyjemniejsza rzecz w polityce
Ciekawie zapowiadają się dożynki. Te polityczne, po dorżnięciu wewnątrzpartyjnych dysydentów
Program dożynek zawiera też dorzynanie watahy, ale tylko werbalne. Bez watahy trudno będzie partii rządzącej utrzymać odpowiednie poparcie w kraju, gdzie wszystko po pięć złotych (a właściwie sześć). Bez postraszenia watahą „lemingi” mogą zapomnieć o swoim obowiązku i przegrillować cały dzień wyborów.
Tak więc ciekawe mogą być platformerskie dożynki. Główną atrakcją ma być psikus, który Donald Tusk zrobi Grzegorzowi Schetynie i jego kolegom.
Spodziewany termin realizacji to sierpień. Grzegorz z kolegami, także media oraz naród, będą cieszyć się latem, a może nawet – da Bóg – wakacyjnymi wyjazdami. Z kolei Donald z kolegami pochyli się z troską nad listami wyborczymi Platformy. Długopis będzie w jego ręku, nic tylko kreślić. Ten czarny dla nich scenariusz rysują bez przerwy przerażeni schetyniści.
Swoje dożynki będzie miał też Jarosław Kaczyński. W jego przypadku połączy się przyjemne z pożytecznym. Wycinany będzie Zbigniew Ziobro. Jarosław zawsze uważał Zizu za zbyt ambitnego młokosa (zaledwie 40 lat), który nie wie, że w tym wieku trzeba długo jeszcze czekać na swoją szansę.
To tyle o przyjemności, a teraz o pożytku. Przyniesiona na tacy głowa Ziobry będzie najpiękniejszą częścią wiana wniesionego przez Kaczyńskiego do przyszłej koalicji PiS – SLD. Ten prosty zabieg higieniczny, czyli dekapitacja bezczelnego młokosa, spowoduje, że „Czerwoni” słowem nie wspomną już o Barbarze Blidzie. Chyba żeby koalicja nie wypaliła. No i wreszcie dożynki w SLD. Lider SLD jest jedyną osobą w Polsce, która nie śmieje się przy oglądaniu „Misia” Barei. To nie dziwne, gdyż tam właśnie padają słowa, że „wszystkie Ryśki to fajne chłopaki”. A to przecież fałsz, bo Kalisz jest niefajny. Przynajmniej dla Grzegorza Napieralskiego. Więc i on zostanie docięty. Na ołtarzu koalicji z PiS. Ryszard Kalisz jest ponoć jedyną osobą w SLD, która może pyskować przeciw tej koalicji. Reszta jest „za”.
Dekapitacja przeciwników to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jaką daje polityka. Nawet Joanna Kluzik-Rostkowska postanowiła popróbować tej rozkoszy. PJN-owska gilotynka (miniaturowa, jak wszystko w tej partii) spadła na głowę Adama Bielana. To kara za jego ględzenie. Marudny eurodeputowany ględził i ględził, że Joasia powinna wstawać nieco wcześniej, żeby raz na jakiś czas iść do radia.
Przesadził. Tak obrazić majestat! Przecież wiadomo, że prawdziwy lider polityczny śpi długo. Tak jak Kaczyński czy Olechowski.
A i premier Tusk kiedyś wyznał, że lubi sobie poleżeć i bezmyślnie pogapić się w sufit.