Zgoda na szarość
Jeśli nie zreformujemy naszego ustroju, to staniemy się nowym PRL: Polskim Rezerwuarem Ludzkim
Jako młody architekt pracowałem krótko w zespole prof. Haliny Skibniewskiej. Było to dokładnie w tym samym czasie, gdy ta projektantka cenionego osiedla Sady Żoliborskie otrzymała od Breżniewa Nagrodę Leninowską. – Ale wręczał mi ją w Warszawie Edward Gierek – nie omieszkała podkreślić szefowa, kwitując ten fakt wobec nas, współpracowników. W czasie rozmów twarzą w twarz z moją szefową, wicemarszałkiem Sejmu PRL, wysłuchiwać musiałem narzekań, zgodnych z ogólnopolskim wzorcem zachowań ludzi władzy: że chciałaby tyle rzeczy, ale nie może. Za którymś razem odpowiedziałem po prostu: – To kwestia zgody na szarość.
Jeżeli decyduje się pani profesor na rolę, która w obecnej rzeczywistości nie daje szans na skuteczne działanie, to proszę nie narzekać. A przynajmniej – nie wobec mnie. Skończyłem studia z drugim dyplomem w Polsce, tak jak pani znam francuski, ale wiem, gdzie żyję, i staram się sprostać okolicznościom. Za wszystko trzeba płacić. Za światła rampy, za wpływy i za szarość. Każdemu swoje.
Jak sprostać wolności