Przewrót dla konferansjerów
Chciałbym usłyszeć kiedyś jak pan Krzysztof Globisz zapowiada występ obecnego prezydenta
Sprawa znana: aktor alias profesor Krzysztof Globisz, anonsując premiera na otwarciu Narodowego Centrum Nauki w Krakowie, dokonał w zasadzie tego samego co Mikołaj Kopernik – wstrzymał Słońce (Peru), ruszył Ziemię (trzęsło się, niestety, aż w Japonii). Okrzyk: – Teraz!!!, startujący honorowego gościa na mównicę, zarazem go wstrzymuje, ponieważ przypomina: „Wiśta wio” albo „Nastąp się”, i łatwo się pomylić.
Konferansjer zapewniający najważniejszego pasażera tego odlotu: „Panie premierze, za idiotę robię tu ja”, ryzykuje opinię człowieka zarozumiałego. Nie każdy ma idiotyzm poświadczony przez wojskowe autorytety medyczne, jak to miał choćby dzielny wojak Szwejk. Obnoszenie się z idiotyzmem jest u nas dobrze widziane, natomiast pycha oczywiście nie. Cokolwiek by mówić, prekursorzy zawsze są narażeni na głupkowate docinki parweniuszy niemogących przeniknąć szczupłym rozumem podniosłości przedsięwzięcia. Wydarzenie było ponadczasowe i nawet najwyższe władze nie są w stanie się połapać do tej pory, czy to było dla śmiechu, czy dla ośmieszenia.
Porada. Najlepszym sprawdzianem intencji pana Krzysztofa Globisza byłoby powierzenie mu zapowiedzi prezydenta.
Scenka. Na otwarciu Pierwszego Naukowego Przedszkola przed zebrane autorytety wypuszczamy aktora. Jeśli będzie modulował głos, przedstawiając gości, a następnie w przypływie dziwacznej podniosłości oznajmi audytorium: – A teraz (pianissimo) wzywam na mównicę (crescendo) naszego prezydenta (forte), gajowego Bronisława (fortissimo).
Znienacka: – Strzelaj!!! (ryknie jak z bólu ranny łoś). Jeśli na spodziewany żart prezydenta o kaszalotach wycedzi: „Panie prezydencie, za kaszalota robię tu ja”, możemy odetchnąć.
Omówienie scenki. Sprawa jest prosta. Profesor Globisz chce tylko zapewnić społeczeństwo, że jest w stanie zagrać każdą rolę. Osiągnął szczyt swoich możliwości kreatorskich. Z odstawieniem idioty nie będzie kłopotów. Bierzemy powieść Dostojewskiego i obsadzamy go jako hrabiego Myszkina. Nie należy złośliwie akcentować słowa „hrabia”. Gorzej z tym kaszalotem. Może legendarny Moby Dick. Tu kultura wymaga – zero zbędnych aluzji.