Komendant zabił?
Szef policji na warszawskiej Białołęce podejrzany o zabójstwo
Janina Blikowska, Marek Kozubal
Sfora psów przytargała na prywatną posesję ludzką rękę. Właściciel domu we wsi Kałuszyn koło Legionowa zgłosił to na policję. 18 marca funkcjonariusze w pobliskim lesie znaleźli wypalone ognisko, przy którym leżały poćwiartowane fragmenty ciała. Okazało się, że są to zwłoki 51-letniego Dariusza S., przedsiębiorcy spod Ciechanowa, który robił interesy w Legionowie.
Po odnalezieniu zwłok w lesie policjanci z Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw zaczęli prześwietlać znajomych denata. Mężczyzna prowadził interesy na rynku nieruchomości, m.in. skupował ziemię, ale także wynajmował powierzchnie handlowe dla sklepikarzy.
– Bardzo dobrze znał Mariusza W. – komendanta komisariatu na warszawskiej Białołęce. Poznali się kilka lat wcześniej, gdy W. był zastępcą komendanta powiatowego w Legionowie – mówi nasz informator. I dodaje, że policjant wynajmował mieszkanie biznesmenowi.– A ten pożyczał komendantowi duże pieniądze, wynajmował też lokale handlowe żonie oficera – dodaje nasz rozmówca.
Policjanci zaczęli prześwietlać komendanta. Miał alibi, twierdził też, że w ostatnim czasie nie spotykał się z Dariuszem S.
Z informacji, do których dotarliśmy, wynika jednak, że kryminalni pozyskali świadka, który twierdził, że biznesmen właśnie przed zaginięciem umawiał się na spotkanie z oficerem policji. – Prawdopodobnie policjant był ostatnią osobą, która widziała biznesmena – przyznaje Maciej Karczyński, rzecznik komendanta stołecznej policji.
W środę Mariusz W. stracił stanowisko szefa białołęckiego komisariatu. W czwartek został zatrzymany. Wraz z nim do izby zatrzymań został doprowadzony jego znajomy 41-letni Piotr M.