To idzie młodość
Zadebiutowały Anna Józefina Lubieniecka oraz Marcelina. Z pewnością wokalistki niejednego sezonu
Oczekiwałem tych debiutów. Debiutów, bo mimo że w przypadku Varius Manx to już dziesiąta płyta, zespół startuje z nową, czwartą już wokalistką – Anną Józefiną Lubieniecką. Zabłysnęła ona przed czterema laty w Opolu – zahipnotyzowała wówczas amfiteatr interpretacją „Eli Lama Sabachtani” starych i jeszcze dobrych Wilków. Wydawało się, że lada chwila na rynku pojawi się dziewczyna o sile i charyzmie głosu, które zmiotą co najmniej połowę sceny krajowej. Zwłaszcza że Lubieniecką pociągała ciemna strona muzyki popularnej – Björk i Bat For Lashes – oto co jej w sercu grało.
Żaden wydawca nie zdecydował się, by zaryzykować. Jeździła więc w trasy z oratoriami Piotra Rubika, a w końcu objawiła się jako nowy głos Varius Manx. Robert Janson zawsze miał intuicję i ucho do wokalistek. Pokazuje to utwór „Harfa” skomponowany i napisany przez Lubieniecką – jeden z najlepszych na albumie „Eli”. Czuć w nim niepokój, rozedrgane emocje, gdzieś czai się odrobina szaleństwa. Kompozycje Jansona są bardziej monotonne, mniej zaskakujące, bazują na ogrywanych przez lata patentach, melodyjnie tęsknią za najlepszymi dla zespołu czasami. Nieraz jak w „Jednym milczeniu” mogą przypominać, jak dużo świeżości kompozytor dał scenie pop 15 lat temu. Ale – jak śpiewa Lubieniecka – „katem jest czas”.