Prywatnie nie gram
Jest wszędzie. W reklamach, telewizyjnych serialach, premierach kinowych. Tomasz Kot mówi o tym, jak ważna dla aktora jest twarz
rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna
Czuje się pan bohaterem masowej wyobraźni?
Absolutnie nie. I mam nadzieję, że żyjemy w czasach, w których istnieje spory dystans do tego, co wyprawiają aktorzy.
A jednak Tomasz Kot na co dzień jest obecny w domach milionów ludzi. Rozpoznają pana?
Rozpoznawalność nie musi się przekładać na współtworzenie masowej wyobraźni. Nie myślę w ten sposób o sobie. I proszę mi wierzyć, poza planem jestem zwyczajnym człowiekiem.
Z taką twarzą?
Niełatwo się ukryć przy prawie dwóch metrach wzrostu. Niezależnie od tego, jak bardzo chciałbym, zawsze wystaję o głowę z tłumu. Na szczęście nie prowadzę zbyt bujnego życia towarzyskiego. Zaliczam każdą „swoją” premierę i obowiązkowy bankiet po niej, ale poza tym nie „bywam”. Jestem skupiony na pracy, rodzinie. Popularność nie ma więc szans mnie stłamsić, przemielić.