
Oskarżony Lech K.
Najprawdopodobniej to Janusz Palikot dał zielone światło dla ataków na prezydenta Kaczyńskiego
Już kilka minut po informacji, że w Smoleńsku rozbił się Tu-154M, pojawiły się dwie skrajne teorie, które tak naprawdę do dziś kształtują w jakimś stopniu naszą percepcję ostatnich minut feralnego lotu z 10 kwietnia 2010 r. Obie opierają się na domysłach, spekulacjach i często brzmią zupełnie absurdalnie. Z jednej strony mamy więc zwolenników tezy, że w Smoleńsku Rosjanie dokonali zamachu.
Z drugiej strony inni przekonują, że za upadek maszyny odpowiada prezydent Lech Kaczyński i jego „dwór”. Na żadną z tych tez nie ma przekonujących dowodów.
O ile pamiętając o tym, jakim państwem jest dzisiejsza Rosja, co się w nim dzieje z niezależnymi dziennikarzami czy biznesmenami, czy o przeszłości ludzi, którzy nią rządzą i o tym, jak ich podwładni prowadzą śledztwo, można mieć pewne uzasadnione wątpliwości co do katastrofy, o tyle lansowanie tezy o naciskach Kaczyńskiego i jego współpracowników na pilotów, którzy siedzieli za sterami prezydenckiego samolotu jest całkowicie nieuzasadnione.