Malowany Szpak Wojewódzkiego
Dlaczego TVN nie reaguje, gdy jej gwiazda kpi z polskich sztandarów, by wypromować fałszującego pupilka?
Było wiadomo, że jurorzy TVN-owskiego „X Factor” dokonają w końcu autokompromitacji. Maja Sablewska, znana głównie z tabloidów jako „laska, która była menedżerką Dody i Górniak, a potem się pożarły”, od początku kreowała się na cesarzową show-biznesu. Jej jedynym argumentem pozostawało więc: „ja nie lubię czegoś takiego” lub „ja kocham takie coś”. Czesław Mozil, znany bardziej jako Czesław Śpiewa, ma problemy z językiem polskim, trudno zatem od niego wymagać, by mówił o poziomie uczestników więcej niż „miesietobałdzobałdzo” albo „suchajtobełośłednie”. Kuba Wojewódzki w wersji nie na żywo, czyli z megalomanią sięgającą Pałacu Kultury, a nie rosyjskiej stacji kosmicznej, był ciężkostrawny, ale na 248 odzywek ze cztery miał błyskotliwe. Całą tę krzywą drabinę egocentryzmu trafił jednak szlag, gdy przyszedł czas odcinków już nie z taśmy, ale na żywo. Najpierw z grona 40 wykonawców, których sami zakwalifikowali do następnego etapu, państwo eksperci bez żadnych dodatkowych przesłuchań wyrzucili 25 osób, bo o tyle podobno było za dużo. Odpadli ludzie, którzy talentem mogliby przykryć jurorów, Dodę i Górniak razem wziętych, a jeśli mało, dorzucę prowadzącego show Jarosława Kuźniara. Tak, dla żartu.
Jurorski tercet egocentryczny wybrał zatem 15 wykonawców, potem z tego grona dziewięcioro. Zasada jest taka, że każdy z jurorów w finale ma „pod sobą” troje uczestników. Możecie mi państwo wierzyć na słowo albo sprawdzić na nagraniach w Internecie – żadne z dziewięciorga finalistów nie zbliża się już, niestety, do swojego niezłego poziomu z eliminacji. Kiedy dostali się w łapy „profesjonalistów”, ich talent, estradowa osobowość i charyzma zaczęły gasnąć w zawrotnym tempie. Czy tak wygląda polski show-biznes, czy TVN wybrał kiepską komisję? Jedno i drugie. Gorzej, że Wojewódzki zachłysnął się 20-latkiem z Jasła, który przebiera się za dziewczynę, maluje paznokcie i oczy, a udział w finale „X Factor” przyprawia go o obłęd. Chłopakodziewuch, nie wiedzieć czemu, fałszuje okrutnie, choć na nazwisko ma Szpak. A jednak zachwycony Wojewódzki zapowiadał go słowami: „Do niedawna w Polsce liczyły się: Bóg, honor i ojczyzna. Teraz będą się liczyły: Bóg, honor, ojczyzna i Szpak”. Dokonując pobieżnej analizy tych słów, trzeba zauważyć, że do tej pory Wojewódzki trzymał się z dala od Boga, honoru czy ojczyzny, a dziś – w imię interesu człowieka z nazwiskiem jak ptak, czy też ptaka z interesem jak człowiek, nie wiem, nie nadążam – próbuje nagle wrzucić najpiękniejsze hasła z polskich sztandarów do jednego worka z własnymi preferencjami. Informuję zatem Wojewódzkiego, że parafrazując słowa poety, lepiej będzie, jeśli pozostanie sam sobie szpakiem, ptakiem i workiem. Na worku zaś niech sobie w przerwie między drinkami wyhaftuje hasło: „Buc, hormon, obczyzna”. Szpak będzie zachwycony.