Ilu katolików mieści się w kabarecie
Nic tak nie rozbawi publiczności jak skecz o księdzu i organiście
W Polsce mamy ponoć 90 proc. katolików. Gdy odliczymy dzieci będące przed Pierwszą Komunią Świętą (na oko z 10 proc.), wyjdzie na to, że każdy Polak jest katolikiem, czyli babinką drepczącą do parafialnego kościółka, stróżem odstrojonym w Boże Ciało, oszołomem zawodzącym pod krzyżem czy niebalangującym studentem toruńskiej WSKSiM. Plus oczywiście kler. W postępowych środowiskach bycie katolem to totalny obciach. I tu jest coś nie tak – katolików jest 90 proc., dzieci przedkomunijnych 10 proc., więc wychodzi na to, że środowiska postępowe są aż tak postępowe, że wystają ponad 100 proc. społeczeństwa.
Scenka. Akurat wyszliśmy ze znajomymi z przeglądu kabaretowego, gdzie bohaterem większości skeczy był ksiądz. Oczywiście księżulo przeznaczył dzisiejszą tacę na nowe opony do swojej fury, podszczypywał gosposię, z którą miał czworo dzieci, choć jedno mogło być organisty, żłopał litrami mszalne wino, w karty przerżnął sutannę, więc chadzał w czarnych gaciach, i takie tam prześmieszne scenki dyndają nam jeszcze w umyśle. Znajomi są rozbawieni do łez. – Dobrze pokazali, taka jest prawda o sukienkowych! Jak się zachować, kiedy wiemy, że to jest obraz kompletnie wykrzywiony i obserwacja prymitywna. Głupio jednak jest robić za kogoś pozbawionego zupełnie poczucia humoru, a wręcz ponuraka.