
Wyobraźnia to za mało
Polska literatura kryminalna wcale nie jest złotą kurą. Jednak utopiono w niej tyle wydawniczych pieniędzy i tyle autorskich nadziei, że nie grozi jej zmierzch. Ale czekają ją wielkie zmiany
Jakiś czas temu w jednym z rodzimych tygodników ukazał się dość męczący i odrobię nawiedzony tekst o zwyczajach polskich pisarzy, także kryminalnych. I tak dowiedzieliśmy się, w jakich warunkach przychodzi im przelewać na papier złote myśli, w jakich godzinach wena jest najłaskawsza i jakie okoliczności absolutnie wykluczają proces twórczy.
W artykule zabrakło jednego: informacji o wynikach sprzedażowych efektów owych literackich sesji. A z tymi bywa bardzo różnie, o czym można się przekonać, przeglądając listy bestsellerów (inna sprawa, że miejsce na takiej liście często jest płatne i pojawienie się tytułu w pierwszej dziesiątce nie oznacza wcale, że ktoś go nabył). Problem dotyczy również rynku polskich kryminałów, których podaż ma się, niestety, nijak do popytu... To jednak efekt pewnej mody na rodzimy kryminał, wykreowanej na początku naszego wieku. Jeszcze przez pewien czas wydawcy będą wierzyć, że na następcach Joanny Chmielewskiej można nieźle zarobić, choć coraz więcej oficyn dyskretnie wycofuje się z tego nurtu, stawiając choćby na literaturę fantasy cały czas uważaną za sprzedażowego pewniaka.