Od czego jest premier
Jest zapewne w Polsce kilka procent ludzi, którzy stojąc przy ladzie z wędlinami czy serami, nie patrzą na cenę. Ale większość z nas patrzy. Coraz częściej. Zazwyczaj ciężko pracujemy, oszczędzamy, więc jakoś dajemy sobie radę. Ale przytoczone przez nas zestawienia wzrostu cen w ostatnim czasie nie pozostawiają złudzeń, że żyje się ciężko. Będzie jeszcze ciężej, bo dociera na dół, do konsumenta, podwyżka podatku VAT, dotrze zamrożenie progów podatkowych i płac w sferze budżetowej w projekcie budżetu właśnie przyjętym przez rząd. Do tego w górę idzie benzyna (gdzieniegdzie po 5,40 zł!), bo wojny w krajach arabskich. I owoce – bo przymrozki.
To prawda, że zawsze narzekamy nieco na wyrost. Ale tym razem mamy powody.
Cóż więc możemy zrobić? Po pierwsze, być solidarnymi. Ci, którym żyje się lepiej, powinni spojrzeć nie tylko na cenę towaru, ale i na bliźniego. Może do koszyka pomocowego ustawionego w naszej parafii czy osiedlowym sklepie wpadnie nieco więcej darów? Gdyby taki był efekt naszych publikacji, byłoby wspaniale!
Wniosek drugi to apel do polityków, zwłaszcza rządzących. Daleki jestem od tezy, że wszystkie duże spory, także symboliczne, to tematy pozorne. Nie. O nich też musimy pamiętać, czasem nawet trzeba je postawić na pierwszym miejscu. Ale to wieczne straszenie przez rządzących opozycją, to ciągłe celebrowanie przez część elit własnego poczucia wyższości, to kręcenie się wokół słów „Kaczyński”, „sekta”, „zagrożenie” przestaje być już tylko niesmaczne. Staje się niemoralne. Rząd nie jest po to, by straszyć opozycją. Premier nie po to, by ją niszczyć. Drożyzna, panie premierze, drożyzna! Bo nie żyje się lepiej.