Ludzie z szafą
Kiedy tylko piłkarscy kibice zaczęli kwestionować wielkimi transparentami i gromkim skandowaniem potencjał intelektualny premiera Donalda Tuska—heroldowie Platformy Obywatelskiej zagrozili im odpowiedzialnością karną, krzycząc, że nie wolno publicznie flekować państwowego organu. To kojarzenie premiera z organem jest pomyłka ewidentnie freudowską, przynajmniej według rymotwórczej interpretacji Mariana Hemara:
„Śniła mi się szafa,
Zwyczajnie, dla hecy,
A ten Freud tłumaczy,
Że organ kobiecy”.
Takie pomyłki (nie tylko freudowskie, ale i heglowskie, marksistowskie, leninowskie, kafkowskie, macluhanowskie, jungowskie etc.) towarzysza nam od dawna. Starszym krewnym dzisiejszych mołojców z SLD dyktatura nomenklaturowego „aparatu” cięgiem myliła się z „dyktatura proletariatu”, a despocje brali za demokracje. Homułom awangarda myli się z ariergarda, to znaczy: przód z tyłem vel front z zadkiem, a wszystko w ramach frontu wyzwalania ludzkości z okowów pruderii. Do tego frontu należą również feministki, którym zupełnie się już pokićkało klasyfikowanie „male” i „female”, wskutek czego sytuacja/rola/status coraz większej liczby żonatych mężczyzn przybiera taki charakter, iż co druga małżonka może bez obawy popełnienia błędu sarkać/narzekać/kwękać: „—Z kim ja sie ożeniłam!”. Sam wzmiankowany premier nie jest wolny od freudowskich lapsusów, bo kiedy zapowiadał kastrowanie pedofilów, miał chyba na myśli kibolów, których eunuchizacje prowadzi teraz szerokim frontem jako represje za jawnie wrogi stosunek fanów futbolu do Platformy Obywatelskiej, platformy „Wyborczej” i platformy ITI Mariusza Waltera.
Gdyby któryś bojowy członek PO (o proszę!—znowu freudowski lapsus) przyswoił sobie język angielski, mógłby się wyżalić anglosaskim (amerykańskim i angielskim) politykom oraz dziennikarzom, że w jego kraju przezywa się prezesa rady ministrów „matołem”. Ale ich reakcja bardzo by go zdziwiła—zostałby wyśmiany. U nich taki epitet w politycznej naparzance słownej to eufemizm(nikogo tam nie bulwersuje internetowe pokazywanie rodziny prezydenta Baracka Obamy jako familii szympansów)— popukaliby platformersowi w głowę. To samo by pewnie zrobili, gdyby ktoś im doniósł, iż tuskowiec Sławomir Nowak podlizuje się pryncypałowi określając go mianem „geniusza” (zarezerwowanym dla najwybitniejszych twórców i wynalazców) — ten format wazeliny jest tam uważany za przesadny, ergo: za gruba polityczna niezręczność, czyli chybiony „pijar”. Notabene: sztab generalny (wierchuszka) PO roi się od analogicznych „geniuszów”, jednak kiedy o tym myślę, mam znowu skojarzenie parafreudowskie, na bazie faktu, iż PO to sui generis bekart ze związku „Solidarności” z UD–cja. I wtedy przypomina mi się dialog miedzy wykładowca a studentka na pewnej warszawskiej uczelni. Był początek lat 90–ych minionego wieku. Studentka, która kochała się w wykładowcy, zaczekała aż koleżanki i koledzy opuszcza aule po wykładzie, i kiedy już zniknęli, uderzyła wprost:
— Panie profesorze... Chciałabym mięć z panem dziecko.
—Dlaczego właśnie ze mną?
—Bo chciałabym urodzić geniusza.
Wykładowca był mocno cała ta sytuacja skonfundowany, ale nie dał tego poznać po sobie, i spokojnie odpowiedział:
—Proszę pani, gdybyśmy my dwoje zrobili dziecko, urodziłaby pani tylko półinteligenta.
Przypominam sobie również nieopatrzne wyznanie pułkownika Gromosława Czempińskiego, funkcjonariusza peerelowskich „służb”, człowieka, co „zainspirowany zamachem na papieża obrał sobie pseudonim wywiadowczy «Aca»” (świadectwo Leszka Pietrzaka, ekspracownika UOP, BBN, IPN)—!e był pomysłodawca (w domyśle: akuszerem, inspiratorem) utworzenia tuskowej Platformy. Cóż!, niejeden mezalians ma „służbowych” swatów/rajfurów, a owocujący nową partią flirt „Solidarności” z „różowymi” był mezaliansem bez wątpienia. Nastawionym wyłącznie na dorwanie władzy i jej dzierżenie, nie zaś na reformowanie państwa i dbanie o jego rozwój. Widać to gołym okiem: Tusk nie robi niczego pozytywnego, rozwojowego — ino trwa. Kłania się stary dowcip o „przywódcach” sowieckich: „Stalin udowodnił, że krajem może rządzić jeden człowiek. Chruszczow udowodnił, że krajem może rządzić jakikolwiek człowiek. Breżniew udowodnił, że krajem może w ogóle nikt nie rządzić”. Według adwersarzy Tuska spełnia on wszystkie trzy kryteria wzorowo.