Sezon na Kaczki
Wszelako: jak zrobić definitywny porządek, kiedy karę główną zniesiono, a delegalizacja jest niekonstytucyjna? Plus opór materii: nie da się zmieścić całego „bydła” do jednego tupolewa, zresztą pisiory będą teraz unikały radzieckiej awiacji, dmuchając na zimne. Spontaniczne inicjatywy obywatelskie indywidualne również nie zawsze kończą się „kak nada”, wskutek głupiego pecha lub sprytnych uników tchórzy. Weźmy taki przykład: człowiek dobrej woli (eksmi licjant) bierze „klamkę” idzie polować na kaczki, bo akurat ogłoszono sezon, a tymczasem to pisowskie chamidło jest tego dnia złośliwie nieobecne w lokalu i trzeba walić do jakichś fagasów zamiast w dychę jak na strzelnicy! Tak się nie da sprzątać serio. Co zostaje? Walka słowem. Przez stulecia PiSało o PiS liczne grono literatów, piętnujących tę partię mową rymami wiązaną —za sekciarstwo, chuligaństwo, popapraństwo, za antykomunizm, antyfeminizm, antyliberalizm, za wszystkie grzechy prócz ukrzyżowania Jezusa Chrystusa; exemplum Julian Ursyn Niemcewicz, bezkompromisowy krytyk kaczyzmu:
„Nigdzie zdrowego sensu, kawałka rozsądku.
Zaledwie z barbarzyństwa przyjdą do porządku,
Wzniosą się, jak przystoi na ludzkie stworzenia,
Wnet szał jakiś nieszczęsny, dzikie zaślepienia
Burzą je, i gdy krwawe ukończą zapędy,
Znowu też same pasje i też same błędy”.
À propos rymów: wkrótce opublikuję na tym felietonowym poletku ściągawki poetyckie dla partii politycznych. Będzie śmiertelnie wesoło.