r.mazurek@uwazamrze.pl

Lud masowo bierze przykład z premiera. Nawet nie to, że łysieje. Otóż Polacy tak raźno zabrali się do picia wina (osiągnięcia rządu lepiej wchodzą na lekkim rauszu), że wkrótce mają go spożywać nawet 20 razy więcej. Lidl i Biedronka na winnym boomie zarabiają już dziś. Kłopot z dyskontami polega jednak na tym, że na dobre wina trzeba tam polować, bo pojawiają się z okazji Tygodnia Francuskiego i błyskawicznie znikają. W stałej sprzedaży Lidl ma raptem z tuzin gatunków wina i znakomitego, bijącego w ślepych testach konkurencję – szampana. Niestety, większość tego, co znajduje się na półkach, nadaje się najwyżej do gotowania, a i tu nie zaryzykowałbym zmarnowania polędwicy wołowej.

Połasiłem się za to na dwie katalońskie reservy. Wina z okolic Barcelony potrafią zadowolić, czego dowodem są sukcesy Parés Balt`a. Co prawda reserva za trzy euro brzmi podejrzanie, ale sprawdźmy. Na pierwszy ogień poszło Vespral. Ups, na początku dziwnie zapachniało drożdżami. Skonsternowany odłożyłem butelkę. Odetchnęliśmy i ona, i ja. Już lepiej. Bukiet co prawda żaden, czuć raczej spaloną iberyjskim słońcem ziemię niż owoce, ale przynajmniej obywa się bez przykrych niespodzianek. Krótkie to wino. Po wiśniowym posmaku wyczuwamy już tylko taninową goryczkę. Tarragona prezentuje się lepiej. Bardziej zdecydowane, owocowe, typowo śródziemnomorskie wino pasuje do mięs i serów. Na rocznicę ślubu bym się z nim nie wygłupiał, ale na ogrodowego grilla jest w sam raz. No i za te pieniądze…