Panna Apostazja
Równie istotną taką okolicznością winna być metryka. "Pozwany" dobiega osiemdziesiątki, proszę Trybunału, a każdy lekarz (nie tylko psychiatra) zaświadczy, że pewni ludzie na starość idiocieją lub dziecinnieją. Wokół mamy sporo przykładów, których żywym godłem jest inny pan B., profesor w dziedzinie "nekrofilii bydlęcej" (czy to prawda, że Salon chce dla tego przedmiotu założyć na UW lub na UJ fakultet, gdzie wykładowcą będzie wzmiankowany maturzysta?). Starcze zdziecinnienie przybiera czasem - jak twierdzą medycy - objawy "syndromu burczymuchowego" vel "zespołu Stefka B.". Termin ów został wzięty od nomen omen Stefka Burczymuchy, co to w znanym wierszu Marii Konopnickiej ryczał o przeciwnikach: "- Ja ich całą zgraję pozabijam i pokraję!" Tak właśnie nawołuje Bratkowski, pragnąc przelicytować epitetyką innych zionących/miotających, dla osłodzenia sobie starości mianem "primus inter pares" gdy idzie o protuskowe wazeliniarstwo. Już sam ten fakt - destrukcyjny upływ czasu - winien skłonić Trybunał do ferowania wyroku łagodnego i do wysłania skazańca pod łagodny adres (Tworki lub coś a la Tworki), gdzie jest pełno Napoleonów, Cezarów, Leonardów, więc Hitlerów pewnie też. Tam Stefan B. mógłby sobie sprawdzić, czy Hitler to rzeczywiście ten gość, o którego mu chodziło. Nie wkurzaj się, Stefciu, raczej przysłowiowo "weź siana" bo ono dobrze służy nie tylko szkapom i chabetom - osłom również.
Kilkanaście lat temu pewien przeciwnik Stefana B. wytknął mu (drukiem!) wstrętny nawyk ciągłego dłubania w nosie, także przy ludziach. Rodzi się podejrzenie, iż ten nawyk Bratkowskiemu nie minął, tylko dłubie już gdzie indziej, albowiem na starość nochal to dla niego poziom o co najmniej pół metra za wysoki.