Pamiętacie, jak Zagłoba sprzedawał Inflanty? Od lipca Polska będzie sprawować prezydenturę w Europie – piszą z dumą nasze gazety. Co prawda, nie w Unii, ale w Radzie Unii Europejskiej, i co prawda ta prezydencja ma jeszcze mniejsze znaczenie niż przewodnictwo w Radzie Europejskiej pana Van Rompuya, którego na zdjęciu nie rozpoznaje 96 proc. Niemców. Ale wielkie to wydarzenie, bo będziemy za to mieli koncert, dzięki któremu Polacy przypomną sobie zespół Cranberries.

W Poznaniu z kolei – z dumą doniosły tamtejsze media – dzięki prezydencji odbędzie się koncert muzyki barokowej. Naród żyje cichą nadzieją, że na koniec wszystkiego rząd podkreśli, jak niezwykle wzrosła rola naszego kraju i jego premiera na świecie i zaprosi do Warszawy Boney M.

Końcowy koncert zapewne będzie prowadził Jerzy Urban, bo początkowy prowadzi Kuba Wojewódzki. Ten drugi wziął sobie do pomocy Krzysztofa Maternę, który wyjaśnił za pośrednictwem programu redaktora Lisa, że koncert będzie apolityczny, że on jest apolityczny, a także że PiS był wstrętny, a Donald Tusk dba o ludzi kultury. Leopold Tyrmand pisał kiedyś o „talencie i serwilizmie tak świetnie połączonym, że samo w sobie stanowi to dzieło sztuki”. Ale to nie było o Maternie.

Premier Tusk orzekł, że Mariusz Kamiński nakłamał, mówiąc o powiązaniach Drzewieckiego, a prokuratura stwierdziła, że zaszkodził śledztwu. Jak w tym liście: „Po pierwsze, Kochanie, Cię nie zdradziłam, a po drugie byłam pijana, a ten facet nic dla mnie nie znaczy”.

Eugeniusz Kłopotek w rozmowie z dziennikarzem Jerzym Kubrakiem snuł rozważania na temat tego, czy może powstać koalicja PiS – PSL. „Czemu nie?” – pytał Kłopotek. „W warstwie ideowej jesteśmy do siebie podobni (…) nie ma między nami rowów, których nie można zasypać”. To właśnie wielka zaleta PSL – stronnictwo do każdego jest podobne, i z każdym rów zasypie. Wystarczy, że ten ktoś wygra wybory i zapewni kilka gabinetów ministerialnych.

W  tym tygodniu z PJN do Platformy Obywatelskiej ma przejść Michał Kamiński, a przynajmniej o tym – w tym tygodniu – donosiły media. Gdyby za każdym razem, gdy media donosiły, że ktoś z PJN odchodzi, ktoś odchodził, partia ta straciłaby już kilkuset posłów i eurodeputowanych. A swoją drogą PO – partia rozpościerająca się od orbitującego wokoło niej z prawej Giertycha, po Arłukowicza z lewej, sama powinna zmienić nazwę na PJN – Platforma Jedności Narodu. Lewa!