Plotka rządzi światem. Plotka też może go zniszczyć
Świat jeszcze tego nie wie, ale stanął na krawędzi. Żeby wpadł w przepaść, nie trzeba będzie go nawet palcem tknąć; wystarczy pogłoska
Nie wiem, czy ktoś sformułował na piśmie „prawo pierwszego newsa”, ale w praktyce działa ono od dawna: liczy się tylko to, co w pierwszej chwili. Rewolucję w Egipcie cały świat śledził z zapartym tchem, znacznie gorsza haratanina w Syrii mało kogo obchodzi, nawet fakt, że w Libii wciąż daleko do jakiegokolwiek rozstrzygnięcia, już umyka uwadze. No bo ile dni można słuchać o jakichś arabskich awanturach, stale są przecież nowe tematy, nowe wydarzenia, bo każda z ogromnej liczby całodobowych stacji informacyjnych produkuje coraz to nowe „przełamujące” historie, żeby utrzymać uwagę publiczności.
W efekcie fikcją stała się jakakolwiek kontrola opinii publicznej nad władzą. Władza po prostu powszechnie stosuje zasadę znaną czytelnikom przygód żołnierza Iwana Czonkina: „wystarczy szybko krzyknąć »tak jest!«, a potem się zobaczy”. W medialnym świecie, dawno już odkryli to spece od reklamy, gdy lek poleca przebrany za doktora aktor, bynajmniej nieukrywający, że jest tylko aktorem, widz odbiera tę rekomendację dokładnie tak samo, jak gdyby pochodziła od profesora noblisty. W medialnym zgiełku news o „ekspertyzie prawnej” wywiera takie samo wrażenie jak news o prawomocnym wyroku, a news, że rząd zapowiada powstanie miliona nowych miejsc pracy, jak news o ich rzeczywistym powstaniu. A o odpowiednią ekspertyzę i zapowiedź, nie trzeba chyba wyjaśniać, jest przecież dużo łatwiej niż o rzeczywiste osiągnięcia.
Swego czasu przestrzegał przed „bombą informacyjną” Stanisław Lem, a wiele lat wcześniej inny znakomity pisarz science fiction Ray Bradbury kreślił proroczą wizję Ameryki, która od nadmiaru telewizji zgłupiała do tego stopnia, że formalnie zachowując wszystkie demokratyczne procedury, stała się państwem totalitarnym. „Puść teraz taśmę szybciej, Montag: trzask-prask pif-paf buch bach bum! Streszczenia streszczeń! Streszczenia streszczeń streszczeń! Polityka? Jedna szpalta, dwa zdania, tytuł! Umysł chłonie coraz mniej i mniej”. Ale takimi głupstwami jak SF nikt się nigdy nie przejmował. No to macie teraz. Niech sobie naukowcy ustalają, skąd się wzięła w Hamburgu bakteria, która skosiła ponad tysiąc osób, i niech Hiszpanie chodzą na skargi do samego Pana Boga, jeśli jeszcze w niego wierzą, ale wyrok na ogórki, a przy okazji na inne warzywa, został już wydany i wykonany, a trybu apelacyjnego nie ma.
Zupełnie tak samo jest z Ruskimi i katastrofą smoleńską: nie ma już znaczenia, co w końcu uda się odkryć. Światu pokazano w telewizji symulację komputerową, jak durni Polacy z ułańską fantazją walą kosynierem w brzozy, ignorując wszelkie ostrzeżenia, i świat ma sprawę odfajkowaną jako wyjaśnioną.
Albo jak z kibolami. Kto zauważy wyjaśnienie, że wstrząsająca story o bandzie kiboli, która napadła 15-latka pod szkołą, okazała się całkowicie wyssana z palca? Nikt, bo nikt już nie pamięta, że oglądał takie coś w telewizji. Pozostało mu tylko niejasne wrażenie, że z tym strasznym „bandyctwem” trzeba wreszcie coś zrobić.
Prorokuję: jakiś milioner nakryje żonę z gachem, w odruchu złości zadzwoni do maklera, by umorzył wszystkie przepisane na nią udziały w funduszu inwestycyjnym, inni maklerzy, widząc, że ten umarza, narobią paniki i tak się zacznie upadek światowych finansów, a polskich na pewno.