Niezatapialni
Japonia jest niezniszczalna. Niespełna trzy miesiące minęły od potężnego trzęsienia ziemi i tsunami, a przyjezdnemu na pierwszy rzut oka wydaje się, że nic się nie wydarzyło
Życie straciło 15 tys. osób, a 8 tys. wciąż uważa się za zaginionych. W tym kraju wydarzył się największy kataklizm od czasu II wojny światowej. Tymczasem trzy miesiące po tym wydarzeniu Japończycy są uśmiechnięci i najsympatyczniejsi na świecie, spokojni i zrelaksowani. Tylko grupki szkolnej młodzieży zbierające się ze skrzynkami wokół pasaży handlowych, głośno zachęcające do wrzucania datków dla rodzin ofiar, przypominają o katastrofie. Kilka dni spędzonych w tym wspaniałym kraju odpowiedzialnych i życzliwych ludzi upewnia mnie w przekonaniu, że należą też do niezwykle silnych oraz że nikt nigdy nie zbuduje drugiej Japonii.
Kawaii, kampai, oishii
Po pięciu latach e-mailowania z poznaną na portalu Myspace Japonką wreszcie wybrałam się do Tokio. Odkładałam tę podróż tak długo, ponieważ uwierzyłam w mit o niebotycznej drożyźnie panującej w tym kraju. Dlatego – dzięki uprzejmości innych osób poznanych na tym samym portalu – zwiedziłam inne dalekie kraje. O dziwo, przekonałam się, że im kraj biedniejszy, tym… droższy. Zwłaszcza dla cudzoziemców. Japonia okazała się tańsza od Polski. I pod względem gastronomicznym, i komunikacyjnym. Inne sektory mnie nie zajmowały. W styczniu, gdy kupowałam promocyjny bilet pewnych prestiżowych linii lotniczych, z którymi podróż zawsze była dla mnie przyjemnością, interesowałam się jeszcze tokijskimi hotelami. Ze strachem zaczęłam przeglądać strony internetowe przekonana o wyśrubowanych cenach. Niepotrzebnie, bowiem sześć tysięcy jenów, czyli niecałe dwieście złotych za dobę w pokoju z osobną łazienką (wiele ma łazienki wspólne, to japońska tradycja), to standard. Sanae Tsuchiya – znajoma ze wspomnianego portalu – mieszka z rodzicami w Kawasaki (Tokio – Jokohama – Kawasaki to jedna miejska aglomeracja, w której mieszka 40 mln ludzi), gdzie pracuje jako opiekunka osób starszych i chorych. Serdecznie mnie przeprosiła, że nie może mnie ugościć u siebie. Ale za to zaprosiła mnie jej koleżanka, starsza ode mnie Kazumi Kaneko, samotna matka nastolatki Asumi. Tak niecałe trzy tygodnie temu znalazłam się na peronie dworca w Jokohamie, po półtoragodzinnej podróży pociągiem z lotniska w Naricie (cena biletu w stosunku do wysokiego standardu podróży, obsługi i punktualności – wcale niewygórowana).