Co dalej ze stadionami?
Mecz inaugurujący gdańską arenę Euro 2012 został przeniesiony do Warszawy na stadion Legii, gdzie nikt żadnego meczu na Euro rozgrywać nie zamierza. Dla odmiany mecz inaugurujący Stadion Narodowy w Warszawie został przeniesiony do Gdańska, bo nikt nie wie, kiedy obiekt w stolicy zostanie oddany do użytku.
Polskie mistrzostwa Europy w piłce nożnej miały być wielkim sukcesem ekipy Donalda Tuska i kamieniem milowym w naszym marszu do normalności, niestety szybko zaczęły się schody. I to dosłownie, bo na Narodowym właśnie o skopaną konstrukcję schodów się rozchodzi. Jednocześnie rząd dwoi się i troi, by pozbyć się innych kłopotów związanych z Euro. Metoda jest znana i zaczerpnięta z repertuaru Lecha Wałęsy: „stłucz pan termometr, a gorączka zniknie”. Dlatego najlepszym sposobem na uniknięcie afery z opóźnionymi terminami oddania do użytku metra, autostrad, dworców czy lotnisk stała się po prostu rezygnacja z ich budowy. Wielki cywilizacyjny skok okazuje się skokiem na główkę do pustego basenu – a właściwie na dno rozgrzebanego Stadionu Narodowego.
Ekipa PO szykuje kibicom imprezę ekstremalną – przylot na nieistniejące lotniska, z których nieistniejącymi drogami dojadą na niedokończone stadiony. Panowie, nie zapomnijcie tylko zmienić transparentów z „Witamy na Euro 2012” na „Zamknięte z powodu PiS”.