
Do Dominiki Wielowieyskiej list bardzo otwarty
Dominiko, wybacz, że tak zacznę z głupia frant, ale znasz to stare powiedzenie o gotowaniu żaby? Gdyby ją wrzucić do wrzątku, uciekłaby. Ale jeśli włożyć biedaczkę do normalnej wody i powoli, stopniowo podgrzewać, to ani zauważy, jak ją ugotują
Pozwalam sobie na ten list, kierowany do Ciebie i za Twoim pośrednictwem do innych dziennikarzy, którzy „po ciemnej stronie mocy” znaleźli się może nie do końca świadomie, bo uważam za swój obowiązek przestrzec, że rządzące Polską nomenklatury właśnie was w taki sposób gotują. Jestem pewien, gdyby ktoś złożył wam wprost ofertę: bądźcie dziennikarzami rządowymi, zapomnijcie o zawodowej etyce i własnym sumieniu, realizujcie posłusznie strategie propagandowe przygotowane przez rządowych PR-owców, a sowicie was za to wynagrodzimy – to taka oferta zostałaby odrzucona natychmiast i gniewnie.
Ale porównaj, jak to, w czym, chcąc nie chcąc, uczestniczysz od kilku lat i w czym stopniowo tkwisz coraz głębiej, ma się do wartości, które kiedyś były dla nas wspólną, niekwestionowaną podstawą do wszelkich sporów. Gdzie u was szacunek dla prawdy? Gdzie zwykła ludzka przyzwoitość? Gdzie zawodowa misja?