Być jak ojciec chrzestny
– Twoim największym wrogiem jest twój najlepszy przyjaciel, bo on zawsze wie, ile zarabiasz – opowiada skruszony gangster, który doprowadził do rozbicia jednej z najgroźniejszych polskich grup przestępczych
Mariusz S. ps. Maniek – trzydziestokilkuletni, niewysoki mężczyzna o ciemnych włosach, brązowych oczach i z charakterystycznym tatuażem na szyi. Ubrany w bluzę z kapturem w otoczeniu trzech funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego czeka na nas na leśnej polanie. Gdzieś między Ostrołęką a Łomżą. Gdy przyjeżdżamy na miejsce, policjanci każą nam się wylegitymować. Chcą sprawdzić, czy na pewno jesteśmy dziennikarzami. – Jest OK. Dobra, Maniek, my jedziemy – rzuca jeden z nich i cała trójka odjeżdża.
Jeszcze kilka lat temu Mariusz S. był jednym z najbardziej zaufanych żołnierzy Sławomira W. ps. Generał, bossa grupy, która od końca lat 90. trzęsła północno-wschodnią Polską. Sam prawie osiem lat spędził w więzieniu za kradzieże. Był poszukiwany za rozboje i napady. W 2006 r. wpadł po prawie roku ukrywania się. Wówczas zdecydował się na współpracę z prokuraturą i CBŚ. Dziś mieszka i pracuje legalnie w Wielkiej Brytanii. Do Polski przyjeżdża tylko do sądu, gdzie zeznaje przeciwko byłym kolegom z gangu.