Japończyk tego nie widział
r.mazurek@uwazamrze.pl
Nie jest prawdą, że nad Loarą obrodziły tylko zamki. Te, pełne robiących zdjęcia turystów, stały się nawet cokolwiek nudne. Na szczęście nie da się tego powiedzieć o tamtejszych winach.
Pouilly-Fumé to leżący sobie spokojnie nad Loarą w środkowej Francji region słynący z białych win. Co ja mówię, z białych win – w zasadzie uprawia się tam jeden gatunek – sauvignon blanc, co, przyznacie państwo, zdecydowanie upraszcza życie winiarzom. Równie dobre sauvignon blanc robią zresztą po drugiej stronie rzeki, w Sancerre, ale my dajmy chwilowo tym okcydentalnym ciągotom odpór i wróćmy na wschodni brzeg Loary. Już widzę te wykrzywione usta: „Znamy, znamy, już nie tylko Francuzi, ale cała Nowa Zelandia i pół Nowego Światu to uprawiają, co za banał!”. Znacie? To posłuchajcie.
Otóż jest to zupełnie inne sauvignon blanc. Tak, oczywiście, że owocowe, wszak sauvignon blanc bez owocowego posmaku to jak mleko bez kozy (a prawda, Les Cris znakomicie nadaje się do kozich serów). Od win z Nowego Światu różni się jednak większą mineralnością, subtelnością w smaku. To mocno aromatyczne, perfumowane wręcz wino zachwyca swoim zrównoważeniem.
A prawda, no i sezon. Po Les Cris od Alaina Cailbourdina warto pośpieszyć choćby ze względu na szparagi – niegdyś dostępne wyłącznie na bazarze na Polnej (taki warzywno-owocowy odpowiednik Peweksu), dziś wyglądające do nas z każdej budki.
Podsumujmy: szparagi 5 – 10 zł, masło (tę odrobinę można pożyczyć od sąsiada), wino – 87 zł, wrażenie kobiety, której to podaliśmy – bezcenne.
Les Cris Puilly – Fume 2008 Alewino.pl, cena 87 zł