Podsłuchane pod drzwiami
– Cześć, Donek. Mogę?
– Jasne, wchodź, Paweł. Co jest?
– Radzio do mnie wydzwania.
– A ten czego znowu chce?
– Przestraszył się, że jak jest tym niby-szefem kampanii, to po wyroku Trybunału będzie musiał zacząć coś robić. Załatwiać billboardy i takie tam.
– To jednak jest idiota.
– Zgadza się, ale mu tego przecież nie powiemy. Wyjaśniłem mu, że billboardy to my mamy na wszelki wypadek zarezerwowane od maja, a on ma tylko dawać gębę i nic więcej nie robić.
– A on co?
– Nic, poudawał przez chwilę, że jest oburzony, i się rozłączył.
– Hm… Paweł, przypilnuj go, bo jak zacznie nam tu sypać swoimi genialnymi pomysłami, to się spod nich nie wygrzebiemy. Aha, i dostarcz mi tu listę tych sędziów, którzy nam uwalili dwudniowe głosowanie i zakaz płatnych spotów. Trzeba im będzie kiedyś podziękować.
– Jasne. A teraz masz tu świeżą niebieską koszulę i chodź do ogrodu, przyjechała ekipa nagrywać pierwsze spoty. Najpierw zrobimy taki, gdzie trzymasz owieczkę.
– Owieczkę? Porąbało cię?! A jak na mnie narobi?
– Mamy dwa garnitury i cztery koszule na zmianę. A owieczka jest wypchana, na zamówienie, i dobrze się kojarzy: łagodna, milutka i puchata. Nie marudź. Wszystko, Donek, dla ojczyzny.