Zakurzony brewiarz anonimowego alkoholika
Według danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Polsce dotkniętych alkoholizmem jest około 800 tys. osób, więcej niż 2 proc. ogółu ludności. Księży diecezjalnych i zakonnych mamy 30 tys. Co dziesiąty z nich ma problem alkoholowy. I oto zdaniem wydawnictwa Znak, które opublikowało właśnie „Wyznania księży alkoholików” Stanisława Zasady, nadeszła pora na przełamanie kolejnego tabu w polskim Kościele.
Autor omawianej książki finalizuje ją rozdziałem poświęconym „wielkiemu problemowi Kościoła i kolejnej tajemnicy poliszynela – alkoholizmowi wśród biskupów”. Wagę zagadnienia poświadczyć ma duszpasterz trzeźwości w archidiecezji katowickiej, który ma marzenie. Chciałby, aby pewnego dnia któryś z naszych biskupów oświadczył publicznie: „Mam na imię Andrzej, jestem biskupem i jestem alkoholikiem”.
To pomarzmy sobie dalej. Jakby to było pięknie, gdyby któregoś dnia z podobną deklaracją wystąpili rzadzący i posłowie, redaktorzy naczelni gazet i stacji telewizyjnych, dyrektorzy szkół i szpitali, prokuratorzy i adwokaci, wreszcie oficerowie policji. Bowiem, tak jak powiada znakomity poeta ks. Wacław Oszajca, też alkoholik, księża piją „z tego samego powodu co wszyscy inni, bo my przecież jesteśmy z tej samej gliny. Jedni bardziej podatni na alkohol, inni mniej”.
„Wyznania księży alkoholików” są dokładnie w takim samym stopniu interesujące jak wyznania zalkoholizowanych betoniarzy-zbrojarzy czy PR-owców. Na upartego to każda profesja może być zawodem podwyższonego ryzyka i w pewnych okolicznościach skłonić danego osobnika do sięgnięcia po butelkę.
Jeden z interlokutorów Stanisława Zasady, ksiądz Zygmunt, opowiada, jak w swoim ciągu alkoholowym zaniedbywał odmawianie brewiarza. Dziś wie, „że jeśli ksiądz ma na półce zakurzony brewiarz, to ma jakiś problem. Niekoniecznie alkoholowy”. Co do mnie, uważam, że zakurzone książki w ogóle źle świadczą o ich właścicielu, co dopiero mówić o tytułach wyjątkowych, często niezbędnych do wykonywania swoich obowiązków zawodowych.
Rozmówcy autora „Wyznań księży alkoholików” użalają się, że często ich kościelni zwierzchnicy nie rozumieją istoty zagadnienia i podejmują decyzje wręcz „nieludzkie”. Bo to nieludzkie – czytamy – „pozbawić księdza funkcji kapłańskich dlatego, że pije. Przecież to choroba”.
A czy „ludzkie” jest wyrzucenie z dnia na dzień z roboty pracownika, u którego wykazano obecność alkoholu we krwi? Wszelkie opowieści o tym, że ksiądz to przecież spowiednik, przewodnik duchowy, a zatem i przykład do naśladowania, to w gruncie rzeczy klituś-bajduś. Owszem, duchowny jest osobą publiczną i jeśli zabiera się do kazania po pijaku, niech lepiej od razu pakuje walizki. Jako osoba publiczna ponosi określone koszty, podobnie jak z tego samego powodu ma też pewne przywileje. To wszystko.