Knajpa soczewką bzdury PRL
Absurdy Polski Ludowej były wszechobecne. Trudno, by systemowi oparły się lokale gastronomiczne
Nawet można powiedzieć, że były w samym czubie idiotyzmów serwowanych ówcześnie niczym danie dla odważnych – kotlet mielony zwany popularnie „przeglądem tygodnia”. Na ulicy Wschodniej w Łodzi, mieście filmowców, była Restauracja Artystyczna, która słynęła z dwóch plansz wiszących nad barem. Plansza główna – „Wódki bez zakąski nie podajemy” i poniżej – „Piwo i wino nie są zakąskami”. To był oczywisty żart z żartownisiów. Normalnie koniecznie trzeba było zamówić coś do jedzenia, jeśli chciało się napić alkoholu. Tak dbano o kulturę picia. Niby wszystko w porządku, problem w tym, że zakąska często była niedostępna, bo się zwyczajnie skończyła. Doliczano więc bezczelnie do rachunku zakąskę, której zabrakło, i wszystko się zgadzało.