Tajemnice byłego komendanta
Morderstwo, oszustwo wyborcze. Czym jeszcze zaskoczy nas Mariusz W., były szef policji z Białołęki, który siedzi w areszcie podejrzany o zabójstwo?
W ostatni czwartek w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga przy ul. Bródnowskiej przesłuchiwano przewodniczącą jednej z komisji wyborczej na Białołęce, z której wypełnione karty do głosowania na prezydenta stolicy w ostatnich wyborach samorządowych znaleziono u Mariusza W., byłego komendanta komisariatu z Białołęki. Jest on podejrzany o zabójstwo biznesmena spod Ciechanowa. Zapakowane dokumenty leżały w citroenie mężczyzny stojącym na parkingu podziemnym pod jego mieszkaniem w Legionowie. Ujawniono je zaraz po zatrzymaniu, ale dopiero dwa tygodnie temu sprawa ujrzała światło dzienne. Prokuratura teraz wszczęła śledztwo w sprawie oszustwa wyborczego. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów.
Szefowa komisji wyborczej zeznała, że po przeliczeniu głosów, sporządzeniu protokołów o godz. 3 nad ranem wszystkie paczki zabrali policjanci z miejscowego komisariatu, by przewieźć je do urzędu dzielnicy. Dlaczego jedna trafiła do komendanta? Sam Mariusz W. w tej sprawie milczy.