Honor i pamięć się należą
Z Józefem Skrzekiem, muzykiem słynnej grupy SBB rozmawiała Jolanta Gajda-Zadworna
Długo trzeba było pana namawiać do napisania muzyki do spektaklu „63 dni gniewu” wystawionego w Warszawie w rocznicę Powstania Warszawskiego?
To był wielki zaszczyt. Jestem z rodu walczących Ślązaków. Całe moje życie z takiej walecznej ojcowizny się wywodzi. Oddając hołd dzielnym ludziom sprzed 67 lat, czułem podobny honor jak wtedy, gdy grałem „Rapsod Śląski” Wojciechowi Korfantemu czy współtworzyłem spektakl „Bytkowskie drzewo” dedykowany stryjowi Józefowi, który zginął w grudniu 1941 r.
W każdym z tych przypadków chodzi nie tylko o pamięć, ale i o to, jak przeszłość działa na nas, współczesnych.
Czy jakaś melodia kojarzy się panu z wydarzeniami 1944 r.?
Melodią wyjściową stał się fragment utworu „Szczęśliwi z miasta N.”. To melodia, która powstawała podczas podróży SBB po świecie. Na jednym z koncertów przeżyłem szok. Kiedy zapaliło się światło, zobaczyłem, że salę wypełniają inwalidzkie wózki. A potem poznałem radosnych, dzielnych ludzi.
Odniesienie na pozór bardzo odległe...
Powstańcy też byli dzielni. Mimo rozczarowania kiedy czekasz na pomoc, a ta nie przychodzi, gdy idziesz do walki, a niektórzy mówią ci: „Właściwie po co walczycie?” itd. A to był entuzjazm, wiara, że rzecz idzie o dobrą, ważną sprawę. Dlatego honor i pamięć im się należy.