U szczytu szaleństwa
Elliott Sharp skończył właśnie sześćdziesiątkę. Najwyraźniej nadszedł czas na spojrzenie wstecz
Elliott Sharp to esencja muzycznego Nowego Jorku, z całą jego multikulturowością i brakiem gatunkowych ograniczeń. Obok Johna Zorna, Marca Ribota czy Arta Lindsaya jest jednym z najbardziej nieprzewidywalnych i twórczych postaci tamtejszej sceny ostatnich trzydziestu lat.
Jest wykształconym kompozytorem i błyskotliwym multiinstrumentalistą poruszającym się na obrzeżach rocka, jazzu i bluesa, przy czym najchętniej wszystkie te gatunki miesza ze sobą w przedziwnych proporcjach, deformuje elektronicznymi wtrętami, dzikimi improwizacjami i akcentami muzyki współczesnej.
Ostatnio Sharp co prawda stępił nieco pazury i osiadł w klimatach miejskiego bluesa bądź łagodnych improwizacji, jednak „The Age Of Carbon” przedstawia muzyka w szczytowej formie jego kompozytorskiego szaleństwa.
Ten trzypłytowy box zawiera materiał z wczesnego okresu jego projektu Carbon – począwszy od debiutanckiego krążka z 1984 r., a skończywszy na znakomitym „Tocsin” wydanym w roku 1991. Pomijając samą muzykę – która mimo ponad dwóch dekad na karku wciąż zaskakuje świeżością rozwiązań i niespotykaną wręcz, nawet jak na Nowy Jork, otwartością na pozornie zupełnie do siebie nieprzystające style i kultury – wydawnictwo ma tę zaletę, że zawiera materiał trudno dziś dostępny. Rzecz niełatwa, ale uzależniająca.