Kto tu jest szaleńcem
Zgadzam się z wypowiedzią ministra Sikorskiego na temat tragedii, jaką było Powstanie Warszawskie. Tezy o niestosowności jego słów odrzucam. W czasie Powstania miałem niespełna sześć lat, straciłem w nim matkę, a sam cudem ocalałem. 29 września, pół godziny przed wejściem Niemców do naszego domu przy ulicy Kozietulskiego 2, uciekłem z piwnicy z 14-letnią kuzynką. Dom ten był redutą, w naszym mieszkaniu kwaterował pluton broniący barykady przy al. Wojska Polskiego. Stąd zemsta Niemców, którzy wrzucili do piwnicy kilka wiązek granatów. Zabito kilkadziesiąt osób.
Powstanie dla ludności było piekłem. W czasie 63 dni zginęło ponad 200 tys. osób, drugie tyle zostało rannych i okaleczonych, a pozostałych wygnano na poniewierkę. Często wieczną. Po Powstaniu pozostało 150 tys. osób głównie na Pradze; przed Powstaniem Warszawa liczyła 900 tys. mieszkańców. Beneficjentem 63 dni zostali Stalin z Bierutem. W walkach zginął kwiat dwóch pokoleń, z Baczyńskim i Gajcym na czele.
Trauma powstańcza towarzyszyła do końca życia tysiącom warszawiaków, nerwice popowstaniowe, sam ją miałem, były przekleństwem wielu. Zniszczony majątek pokoleń nie doczekał się rekompensaty. Powstanie było fatalnie przygotowane. Komenda Główna AK jeszcze w czerwcu ekspediowała z Warszawy broń do walki na wschodzie! 1 sierpnia ci wspaniali chłopcy z AK na czołgi Tygrysy mieli na barykadach visy... Przypomnę, że w 1939 r. Warszawy broniło kilka polskich dywizji liniowych, w pełni uzbrojonych, a walki trwały 22 dni i zginęło 20 tys. cywilów. I wtedy w obliczu zagłady stolicy generał Rómmel i prezydent Starzyński, ze względów humanitarnych, poddali miasto. Gdyby byli owładnięci konceptem Bora-Komorowskiego, mogliby wykrwawiać stolicę bez końca. Miało to nawet jakiś sens strategiczny, bo wolne były twierdze Modlin, Hel, a w lasach były tysiące żołnierzy. Kto wie, czy taka obrona nie zmusiłaby sojuszników do walki! W ratuszu przeważyło poczucie odpowiedzialności!
Pojawił się pogląd, że dzięki Powstaniu mamy niepodległość. Bajać można na różne sposoby, tyle że gdzie jest Rzym, a gdzie Krym? Bohaterstwo powstańców i ludności było niezwykłe, ale też była to makabryczna klęska.
Do prawego
Jerzy Jachowicz
Narzekamy na nasz rząd zupełnie bez powodu. Nieprawdą jest przede wszystkim to, że są w nim same miernoty. Odwrotnie. W ekipie Donalda Tuska blaskiem niezwykłym świeci kilka gwiazd, by wymienić choćby Cezarego Grabarczyka czy tę panią od zdrowia. Ostatnio przed wszystkich wysforował się jednak o kilka długości Radosław Sikorski. Gdy myśli się o szefie MSZ, aż brak słów zachwytu. Na naszych oczach wyrósł prawdziwy mąż stanu. Wyrafinowany intelektualista. Bojownik gotowy stawać na ubitej ziemi szczególnie wtedy, gdy trzeba już tylko dokończyć zbożnego dzieło – dorżnąć watahę. Utalentowany historyk patrzący chłodnym okiem na ważne wydarzenia z dziejów najnowszych. Psycholog społeczny i kryminolog. Gdyby pozwolić sobie na przenośnię i nazwać obecny rząd koroną naszej elity politycznej, to Radosław Sikorski jest „perłą w koronie” – że się posłużę tytułem filmu, innej PO-wskiej gwiazdy, tyle że parlamentarnej, Kazimierza Kutza.
Szef MSZ niedawno w pełni zademonstrował polityczny pazur. Uważając, że jest osobą najbardziej powołaną do oceny postaw tych, którzy oddali życie w obronie wolności, zdeptał wielki patriotyczny zryw mieszkańców stolicy w sierpniu 1944 r., nazywając Powstanie Warszawskie „narodową katastrofą”. Człowiek, który odpowiada za kształtowanie wizerunku Polski za granicą, powiedział światu, że Polacy to naród nieodpowiedzialnych szaleńców. O jego nadzwyczajnym wyczuciu i delikatności świadczy fakt, że na zaprezentowanie swojej oceny wybrał najodpowiedniejszy moment – dzień, w którym uroczyście obchodzona jest pamięć o Powstaniu.
Sikorski zaimponować musi każdemu, bo w sposób równie przenikliwy widzi zagrożenia dnia dzisiejszego. – W Polsce nie brak myślących jak Anders Breivik, który strzelał do rodaków, by obalić rząd – ujawnił. Nie dość więc, że okryliśmy się głupotą w przeszłości, to obecnie po naszych ulicach chodzą zwyrodnialcy z bombami w kieszeniach, gotowi do siania zniszczeń i zbrodni – obwieszcza.
Czy jest ktoś w stanie wskazać innego polityka – nie licząc Stefana Niesiołowskiego, ale on nie jest na razie w rządzie – który postrzega świat podobnie?