Z miłości do Niepokalanej
Ojciec Kolbe nie dlatego chciał nawracać Żydów, że miał wobec nich rasowe uprzedzenia. Raczej dlatego, iż chciał nawracać każdego, bo tak rozumiał swoją misję
14 sierpnia minęło 70 lat od śmierci o. Maksymiliana Kolbego. Tego dnia 1941 r., po dwóch tygodniach konania w bunkrze głodowym obozu Auschwitz-Birkenau, został dobity zastrzykiem z fenolu. Franciszkanin zgodził się na tę śmierć dobrowolnie, w zastępstwie Franciszka Gajowniczka, ojca rodziny, którego wskazał Lagerführer Karl Fritzsch. Gajowniczek przeżył wojnę, zmarł w 1995 r. Był świadkiem beatyfikacji (1971), a następnie kanonizacji (1982) o. Kolbego. Ta historia jest znana. W tej straszliwej śmierci była, jak mówił Jan Paweł II w 1982 r., „cała ostateczna wielkość ludzkiego czynu i ludzkiego wyboru; sam się dał na śmierć z miłości”. Dla przypomnienia postaci o. Kolbego jako symbolu ofiar nazizmu, ale także symbolu trudnych ludzkich wyborów, Senat ogłosił rok 2011 Rokiem św. Maksymiliana Marii Kolbego.