Kto zrobi największą wiochę
Jeśli ktoś w tych wyborach narobi najwięcej szkód partii Donalda, to będzie to chłopstwo zbuntowane
Jakimś PiS-owskim matołkom z Płocka nie spodobały się pieśni chłopów pańszczyźnianych śpiewane na nowo przez jeden z zespołów folkowych. Gdy je usłyszeli, oburzyli się, protestowali i byli przeciw. Ku wielkiej radości „Gazety Wyborczej”, która dzięki ich protestowi – już po raz tysięczny w tym roku – mogła napisać, że PiS jest głupi, zły, ciemny i niebezpieczny.
Z tą głupotą to można nawet się zgodzić, bo nikt nie robi Platformie tyle złego co wieś. Jeśli ktoś w tych wyborach narobi najwięcej szkód partii Donalda, to będzie to chłopstwo zbuntowane, a nie pewien naburmuszony inteligent z Żoliborza.
Tak więc furorę zrobił Stanisław Kowalczyk z Woli Wrzeszczowskiej. Ten od zniszczonej huraganem papryki i dramatycznego pytania: „Jak żyć, panie premierze?”. Pan premier zapomniał języka w gębie i nie udzielił satysfakcjonującej odpowiedzi. Skutki Papryka-gate są następujące: pan premier obraził się na TVN, bo stacja „grzała” temat na okrągło. Oberwało się też osobom, które zdaniem pana premiera źle przygotowały wizytę. Podjęto też działania zmierzające do ustalenia faktycznej tożsamości rolnika z Woli Wrzeszczowskiej. Wstępne są takie, że ponoć kiedyś należał do Samoobrony, a teraz interesuje się nim PiS, aby umieścić go na listach wyborczych. Rozpoznanie jest jednak ciągle zbyt słabe, aby zniwelować skutki katastrofy.
Pojawiło się też kolejne wcielenie Jakuba Szeli. Artur Balazs, który startuje do Senatu jako kandydat wspierany przez PiS. – To dobry omen, bo on nigdy nie idzie z tymi, którzy przegrywają – rzucił ktoś w czasie niedawnego posiedzenia Komitetu Politycznego PiS. Przy okazji Balazsowe SKL porzuca PJN, więc uśmiech, który wykwitł na twarzy prezesa, staje się w pełni zrozumiały.
Knuje też chłopstwo koalicyjne. Co zrobi PSL, gdy przyjdzie głosować kolejne wotum nieufności dla Cezarego Grabarczyka? Wszyscy zapomnieli, lecz nie PSL, że za kompromitację z rozkładami PKP zapłacił tylko ich wiceminister. Ponoć wcale nie był winny, ale podlegały mu koleje i był z PSL, więc łatwiej było go ustrzelić. PSL-owcy wtedy siedzieli cicho. Dziś też zapewniają, że nie odstawią wiochy tuż przed wyborami. Dziwnie się przy tym uśmiechają, czyli wiedzą już, że ich lojalność zostanie suto wynagrodzona.
No i oczywiście stałe pytanie: czy kolejnej wiochy nie odstawi Radosław Sikorski? O rolniku z Chobielina – jak opowiadają ludzie z PO – wszystko można powiedzieć, ale nie to, że jest przewidywalny. Mają więc obawy, że tercet wcale nieegzotyczny – Sikorski, Roman Giertych i Michał „Misio” Kamiński – da jeszcze jakiś występ przed wyborami.